środa, 14 maja 2014

Rozdział XVI


Kiedy zjedliśmy kolację Nathan posprzątał ze stołu, a ja przeniosłam się na kanapę do salonu. Usiadłam i włączyłam telewizor. Przełączając programy poczułam dłonie chłopaka wędrujące po moim brzuchu.
-Nathan, co ty robisz?-zapytałam obracając się
Chłopak nie odpowiedział i przytulił mnie do siebie od tyłu.
-Nathan!?-zapytałam ponownie
-Chciałem Cię przeprosić...-powiedział nadal nie pozwalając mi się odwrócić do niego przodem
Nie odpowiedziałam.
-Sam, chciałem Cię przeprosić za to co się wydarzyło odkąd mnie znasz. Odkąd Cię porwałem... No i chciałem, żebyś wiedziała, że ...-przerwał
-Że ?-zapytałam
-Kocham Cię Sam, nie potrafię Cię zostawić. Próbowałem, ale nie potrafię. Wiem, że stało się za dużo, abyś mnie pokochała i abyśmy byli razem, ale chcę, żebyś wiedziała, że chcę się Tobą opiekować. Nie pozwolę, aby cokolwiek się Tobie stało, rozumiesz? Sam ja ...- przerwałam mu obracając się i spoglądając mu głęboko w oczy
-Sam ja Cię kocham...-powiedział patrząc mi w oczy
Zarzuciłam ręce na jego szyję i zbliżyłam twarz. To co przed chwilą powiedział, wydawało się prawdziwe, realne... Nathan zbliżył swoje usta do moich i oddał delikatny pocałunek. Przeczesał moje włosy palcami i popatrzył mi głęboko w oczy...





Nasze usta znowu się złączyły, teraz jednak w długim, namiętnym pocałunku. Nathan wziął mnie na ręce i przytulił mocno do siebie. Cały czas całował mnie namiętnie. Zaniósł mnie do pokoju i położył delikatnie na łóżku. Położył się obok i zamknął oczy.
-Sam.. Przepraszam.. nie powinienem, po tym wszystkim co zrobiłem...-powiedział zmieszany chłopak
-Cii..-przerwałam mu siadając na jego brzuchu i przytulając się mocno. Nathan objął mnie i przytulił do siebie. Słyszałam jego serce, które zaczęło szybciej bić.



-Sam..?-zaczął
-Cii..-powiedziałam przykładając moje usta do jego, które później złączyły się w długim, namiętnym pocałunku. Poczyłam dłonie Nathana na moich pośladkach, ja natomiast ściągnęłam mu koszulkę i zobaczyłam pięknie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch. Przejechałam dłonią po idealnych obojczykach i ramionach. Chłopak się uśmiechnął i pozbył mojej koszulki. Szybko wylądowałam pod nim, a on całował mnie po szyi i dekolcie. Czułam jak jest nam gorąco. Jego delikatne całusy zamieniły się w namiętne pocałunki.
-Chcesz tego?-zapytał patrząc mi w oczy
-Tak, chcę to zrobić z Tobą i tylko z Tobą...-odpowiedziałam
-Ale jeśli nie chcesz...-zaczął, lecz przerwałam mu kolejnym pocałunkiem...



***

Obudziłam się w ramionach Nathana. Chłopak słodko spał. Wtuliłam się w jego ramiona mocniej budząc go. Nathan pocałował mnie namiętnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego pocałunek przytulając się do jego nagiego torsu. Chłopak gładził mnie po włosach.
-Ohh... Kocham Cię Sam...-szepnął
-Nathan...?-zapytałam
-Tak?-
-Kocham Cię...-szepnęłam i zamknęłam oczy.
Poczułam jego ciepłe ręce na moim brzuchu. Chłopak przysunął mnie bliżej do siebie i objął w talii. Poczułam, że mam wszystko. Że znowu jestem szczęśliwa. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Już na zawsze będziemy razem...

THE END

----------------------------------------------------------------------------------

Tak Kochani, to już koniec tego opowiadania :) Mam nadzieję, że Wam się podobało. Czekam na komentarze :)

Mam już pomysł na nowe opowiadanie ;)

Macie pytania? --> ASK
Mój drugi blog --> klik

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział XV


Dedykacja dla Daniello ! <3

Przez następne kilka dni coraz częściej "przypadkowo" spotykałam Nathana. Tutaj spotkałam go w sklepie, tutaj na ulicy, później za mną szedł. Miałam go naprawdę dosyć. Kręcił się cały czas obok mnie, tak jakby mnie śledził, czy coś... Od ostatniej imprezy i spotkania Nikodema nie poszłam do żadnego klubu. Nie miałam ochoty znów spotykać tego typa ani Nathana "ratującego mi życie". No dobrze, może i Nath uratował mnie przed tym dupkiem, ale zaczyna mnie naprawdę wkurzać...
Szłam tak przez ulicę z książkami zamyślona i nie patrzyłam przed siebie. Uderzyłam w kogoś i usłyszałam:
-Ała!-
-Ojej, przep..-powiedziałam wstając z ziemi i ujrzałam kpiący uśmiech
-Nathan?!-zapytałam niedowierzająco
-Znowu się widzimy! Oj ty niezdaro-powiedział kpiąco chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy
-Możesz na mnie nie wpadać?-zapytałam
-Emm... to ty na mnie wpadłaś...-odpowiedział uśmiechając się i mrużąc przy tym oczy
-Yhh... po co przyjechałeś do tego miasta?! Wyjedź stąd i nie będziemy na siebie wpadać..-powiedziałam z irytacją w głosie
-Sorry, ale nie. Mam tu przyjaciół i dom. Przykro mi-zachichotał
-Zejdź mi z oczu Nathan-uderzyłam do w prawe ramię i poszłam przed siebie, usłyszałam tylko dziki śmiech chłopaka
"Nienawidzę go.."-powiedziałam do siebie w myślach

***

-Znowu go spotkałaś?-zachichotała Cari
-Niestety...-powiedziałam
-Love forever Sami!-krzyknęła
-Coo?-uderzyłam chichotającą przyjaciółkę poduszką
-To co słyszałaś! On Cię kocha, a ty jego!-krzyknęła dziewczyna uciekając do kuchni przed lecącą poduszką
-Nieprawda! nienawidzę go!-odpowiedziałam
"To nie może być prawda. Jak można kochać porywacza, który mnie wkurza i prześladuje? Niee, to nie może być prawda. Cari się myli. Nienawidzę go, zniszczył mi życie... chociaż jak jest obok to tak dziwnie jakoś i ma takie seksowne oczy, tak słodko je mruży... hmmm, Boże Sam ogarnij się, o czym ty myślisz?"- zganiłam swoje myśli i poszłam za przyjaciółką do kuchni
-Co jemy?-zapytałam przyjaciółkę
-Aha... nie powiedziałam Ci czegoś.. no bo...-zaczęła, ale dzwonek do drzwi jej przerwał
-Spodziewasz się kogoś?-zapytałam patrząc na Cari, a ona tylko się uśmiechnęła
Otwarłam drzwi, aby natychmiast je zamknąć. Niestety noga "gościa" stanęła między drzwiami i nie udało mi się ich zamknąć
-Nie zapraszałam Cię-powiedziałam dociskając drzwi
-Sam się zaprosiłem-odpowiedział wchodząc do środka pomimo moich starań
-Wyjdź stąd, bo zadzwonię na policję-powiedziałam patrząc mu w oczy, chłopak tylko się zaśmiał:
-Oj Sami, Sami. Wszyscy wiem, że tego nie zrobisz-
-Zakład?-powiedziałam chwytając za telefon, ale chłopak chwycił mój nadgarstek i wykręcił do tyłu
-Bądź grzeczna-powiedział wyrywając mi słuchawkę
-Ała! Nathan puszczaj!-powiedziałam
-Ależ proszę-Nathan puścił mój nadgarstek
-Nienawidzę Cię. Co ty sobie myślisz? Że co? Że możesz tak po prostu z butami wchodzić w moje życie?-powiedziałam wściekła
-Tak, tak właśnie myślę. Co jemy?-zapytał śmiejąc się
-Ty nic...-odpowiedziałam kierując się do kuchni
-Lubisz naleśniki?-zapytał wyprzedzając mnie
-Nathan! nie jesteś u siebie, wynocha!-krzyknęłam wbiegając do kuchni, ale już za późno, bo chłopak zaczął wykładać z szafek i lodówki poszczególne produkty potrzebne do robienia naleśników
-Chyba śnisz...-powiedziałam siadając za ladą
-Hmm.. Nie myśl, że mi się śnisz. Chciałabyś...-powiedział
Pokręciłam tylko oczami i oparłam głowę o dłonie
Nathan zabrał się za robienie naleśników. Najpierw wymieszał składniki i wstawił patelnię na ogień po czym wylał trochę masy naleśnikowej.
-Patrz jak to robi zawodowiec-krzyknął podrzucając naleśnik do góry
-Wow- powiedziałam bez entuzjazmu
-No coo? mistrz naleśników!-zaśmiał się
A gdzie podziała się Caroline? Ona to wymyśliła. Moja własna przyjaciółka? No świetnie... Nathan zniszczył mi życie, a ona zaprosiła go do mojego domu... Kochana Cari...
-Idę się wykąpać-rzuciłam
-Pomóc Ci?-chłopak wyszczerzył zęby
-Chyba śnisz...-powiedziałam wychodząc z kuchni
Wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki zamykając się na klucz. Szybko zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Kiedy skończyłam przebrałam się w długie dresowe spodnie i podkoszulek, a włosy związałam w kucyka. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam dwa nakrycia i dwie świece, a w naczyniu z lodem stało wino.
-I jak?-zapytał chłopak obejmując mnie w talii
-Co tyy wyprawiasz?!-zapytałam zrzucając jego ręce z siebie
-No postarałem się trochę...-powiedział Nathan pękający z dumy
-Mniej gadania więcej jedzenia, jestem głodna...-stwierdziłam i usiadłam przy jednym z nakryć, chłopak podał mi naleśniki.
Jedliśmy w milczeniu. Naleśniki były przepyszne. Z truskawkami i polane czekoladą. Pycha. Nathana naprawdę się postarał. Nie wierzę... O co mu w ogóle chodzi? Najpierw wykręca mi rękę a potem robi romantyczną kolację przy świecach? Nie ogarniam facetów...



-----------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacja :)
Jeśli macie pytania to tradycyjnie -------> tutaj
Zapraszam na II moje nietypowe opowiadanie klik
Pozdrawiam cieplutko! <3

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XIV



Ocknęłam się w czyiś ramionach. Nadal szumiało mi w głowie od sporej ilości alkoholu wypitego na imprezie. Spojrzałam na niewyraźną twarz osoby niosącej mnie.
-Nathan?-zapytałam
-Cii...-powiedział chłopak
-Nathan! Puść mnie!-wrzasnęłam, a chłopak postawił mnie na ziemię
Zatoczyłam parę kółek, upadłam i usłyszałam śmiech Nathana
-Oj Sami, Sami. Jak mam Cię puścić, skoro ledwo stoisz na nogach?-powiedział i chwycił mnie w biodrach
-Co ty tutaj rrobisz?-wymamrotałam przytrzymując się chłopaka
-Hmm, mieszkam niedaleko. Nie wiedziałem, że tutaj wróciłaś, a teraz właśnie ratuję Ci dupę..-powiedział ciągnąć mnie do samochodu
-Zostaw mnie!-krzyknęłam i wyrwałam się z obięć chłopaka
-Sam przestań, jesteś pijana i jak nie wezmę Cię ze sobą to ktoś weźmie sobie Ciebie na noc...-powiedział obojętnie i chwycił mnie
-Zostaw mnie! Zostaw mnie tak jak zostawiłeś mnie w szpitalu! Nienawidzę Cię!-krzyknęłam
-Wiem Sami...-powiedział wsadzając mnie do swojego samochodu
-Puszczaj! Gdzie byłeś co? Gdzie byłeś kiedy ja byłam sama!?-krzyczałam odpychając od siebie chłopaka.
Nathan tylko na mnie spojrzał, zapiął mi pasy i wsiadł na miejsce kierowcy odpalając samochód. Skuliłam się z tyłu i cicho popłakiwałam. Byłam tak pijana, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje...





***

Otwarłam oczy i zobaczyłam śpiącego Nathana obok mnie w łóżku. A co najgorsze nie miał na sobie koszulki. Szybko wyskoczyłam z łóżka, więc Nathan się obudził i spojrzał na mnie z głupim uśmieszkiem
-Witaj mała, wytrzeźwiałaś?-zachichotał
-Co Ty tutaj robisz?-zapytałam uderzając go poduszką
-Hmm.. co ja tutaj robię? złe pytanie, to moje mieszkanie, a ja wczoraj uratowałem Ci tyłek przed Nikiem-stwierdził kładąc głowę na poduszkę
-Coo?-zapytałam niedowieżając
-No to , właśnie to-uśmiechnął się chłopak
-Nic nie pamiętam-chwyciłam się za głowę i przysunęłam do niej kolana
-Może dlatego, że byłaś kompletnie zalana?-stwierdził Nathan
-Boli mnie głowa...-powiedziałam nadal patrząc w nogi
-Czekaj dam Ci tabletkę-Nathan wstał z łóżka i na szczęście zauważyłam, że miał spodnie
"Chyba nic nie zaszło.." - pomyślałam
Chłopak wrócił z tabletką i szklanką wody
-Masz i wstawaj z tej podłogi-powiedział podając mi szklankę i pigułkę
Chłopak pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do kuchni. Usiadłam na jednym z krzeseł i połknęłam tabletkę popijając wodą.
-Czy my.. ?-zapytałam spoglądając na Nathana
-Niee... spokojnie, nie pozwoliłem Ci mnie tknąć-zaśmiał się głupio
No tak, humor Nathana i bezczelny uśmiech nie schodzący z jego twarzy.. norma
-Idiota!-rzuciłam wychodząc z kuchni kierując się do drzwi wyjściowych. Zarzuciłam kurtkę na ramiona i otwarłam drzwi, które już za chwilę zostały zamknięte przez silną rękę Nathana
-A pani gdzie się wybiera?-spytał uśmiechając się a przy tym odsłaniając śnieżnobiałe zęby
-Do domu?-powiedziałam zdziwiona
-Nie wypuszczę Cię-powiedział oplatając mnie ramionami w talii
-Puszczaj!-próbowałam się wyrwać z obięć chłopaka
-Oj Sami, Sami. Może lepiej zamieszkaj u mnie co? Zawsze jak nie ma Cię obok mnie robisz jakieś głupoty...-powiedział kpiąco
-Nie potrzebuję ochrony-powiedziałam zrzucając ręce chłopaka z talii
-Jesteś tego pewna?-uniósł jedną brew wyżej
-W 100%, więc daj mi wyjść z tego domu-powiedziałam
-Okej-otworzył drzwi a ja wyszłam"Jejku jak szybko poszło..."-pomyślałam zdziwiona. Ogarnęło mnie dziwne uczucie... 



--------------------------------------------------------------------------------------------

*Muzyka, przy której pisałam rozdział. Kilka osób chciało aby dodawała taką muzykę do każdego rozdziału :)

Tak, wiem rozdział nudny ;_;


Kto pyta nie błądzi ~ ASK
ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA NIETYPOWY BLOG tutaj

Pozdrawiam cieplutko!
Modesta 





niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział XIII

Specjalna dedykacja dla moich czytelników:
Kochani! Bez Was ten rozdział by nie powstał! DZIĘKUJĘ! <3

3 Miesiące później...

Minęło kilka miesięcy odkąd ostatni raz widziałam Nathana. Dużo się zmieniło. Wróciłam do miasta z którego mnie porwano. Odnalazłam tam starych znajomych. Tak, znajomych, nie
przyjaciół. Bo nikt za bardzo się o mnie nie martwił... No cóż... Nie znalazłam Nikodema, który zostawił mnie wtedy w klubie. Może to i nawet dobrze, bo powoli wracałam do starego życia. Byłam całkiem sama, chociaż kilka znajomych próbowało mnie wspierać. Bolała mnie myśl, że wszystko straciło jakikolwiek sens. Wszystko było mi jedno czy żyję sama, tutaj, czy znajdę kiedyś Nikodema i wyjaśnię sytuację sprzed kilku miesięcy czy będę zastanawiała się do końca mojego marnego życia dlaczego tak postąpił. Było mi wszystko jedno co będzie dalej. Nie miałam nic. To znaczy po wyjściu ze szpitala Nathan zostawił mi pieniądze, dokumenty i wszystkie rzeczy potrzebne do mojego dalszego życia. Po nim został tylko list. Znienawidziłam go. Nienawidziłam go za to co mi zrobił, za to, że mnie zostawił. Za wszystko.

-Sam ?- zapytała mnie Caroline
-Mhm ?-spojrzałam na koleżankę, która siedziała obok mnie na sofie w salonie
-Spytałam czy pójdziesz ze mną na imprezę jutro...-powiedziała
-Ehm.. Przepraszam, nie mam ochoty...-wydukałam
-Sam! Heloo? Wracaj do żywych!-powiedziała z ironią szturchając mnie łokciem
-Yh..-owinęłam się kocem i chwyciłam kubek herbaty
-Sami...-przytuliła mnie Cari
-Nom?-zapytałam wtulając się w koleżankę, nawet mogę nazwać ją przyjaciółką, bo była mi najbliższą osobą, która mi została
-Będzie dobrze, słuchaj on już nie wróci. Wszystko się zmieniło. Musisz zaczął żyć...-stwierdziła Cari
-Tak, wiem wiem...-odpowiedziałam
-To jak idziesz?-przyjaciółka nie dała za wygraną
-Yhh.. no okej..-powiedziałam przewracając oczami
-Super-ucieszyła się Cari przytulając mnie mocniej

Kiedy Caroline wyszła z mieszkania, przekręciłam klucz w drzwiach i osunęłam się na ziemie puszczając emocje wolno. Aby wypłynęło ze mnie wszystko. Robiłam tak zawsze, gdy byłam sama w mieszkaniu, które kupiłam za pieniądze Nathana. Tak bardzo chciałabym żeby był teraz obok mnie, a jednocześnie go nienawidziłam. Łzy płynęły po policzkach jak strumień. Nie miałam ani ochoty ani siły powstrzymywać emocji, które mną targały. Nie miałam siły żyć. Tak wiele się zmieniło. Tak wiele jeszcze przede mną. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas...





*KLUB POMARAŃCZA*

-Sami! Stara wróciłaś do żywych!-uściskał mnie dawny kolega
-No żyję, żyję-niechętnie uśmiechnęłam się do grona znajomych, który czekali na mnie w środku klubu
-Nareszcie!-pisnęła Olivia
Wszyscy mnie wyściskali i poszliśmy usiąść do loży. Chłopaki zamówili drinki i kelnerka po paru minutach przyniosła napoje.
-No to do dna!-krzyknął Dennis i wszyscy wypili po kieliszku
-No no widzę Sami bez popity, trochę alko Ci się przyda!-uśmiechnęła się Caroline
-Brawo!-Olivia pocałowała mnie w policzek
-To co? Idziemy tańczyć?-zapytał Alan
-No pewnie!-krzyknęli chórkiem wszyscy, oczywiście oprócz mnie
-Sami, idziesz?-zapytała Caroline
-Nie, idźcie, ja popilnuję rzeczy-wyszczerzyłam niechętnie zęby, a gdy opuścili loże, smutek znów wkradł mi się na usta. Zaczęłam więc pić. Piłam drink za drinkiem rozmyślając o rodzicach, bracie i Nathanie. Szumiało mi w głowie od alkoholu, a ja nadal nie mogłam wybić tej okrutnej myśli z głowy...




Nadal nie mogłam zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło. Z rozmyślań o mojej przeszłości wyrwał mnie znajomy głos:
-Cześć Sam-
Spojrzałam na twarz osoby i zauważyłam chytry uśmieszek Nikodema
-Co ty tutaj robisz?-zapytałam i w tej samej chwili nienawiść powróciła
-Nie wiedziałem, że tutaj będziesz..-powiedział z uśmiechem przysiadając się do mnie
-Możesz mi coś wytłumaczyć?-odsunęłam się od niego i spojrzałam w zielone tęczówki
-Hmm?-zapytał
-Dlaczego mnie zostawiłeś? Wtedy w klubie? Wiesz, że mnie porwali?-
-Hmm, no wiem... Miałem Cię przelecieć, ale mi Cię porwali-zamrugał oczami
-Ccco?-wymamrotałam nie wierząc w jego słowa
-No dobrze słyszałaś. Bardzo mi się podobasz Sami-Nik przysunął się do mnie bliżej i złapał mnie za udo
-Odsuń się!-warknęłam
-Hej Skarbie, wiem, że tego chcesz-wyszeptał mi do ucha naruszając moją przestrzeń osobistą. Nie mogłam nic zrobić. Był silniejszy ode mnie, a alkohol rozbujał mnie już tak, że nie wiedziałam gdzie jestem...Nik chwycił mnie mocniej i wyniósł z loży kierując się do wyjścia. Wiedziałam, że zaraz mnie wyciągnie z klubu i będzie mógł zrobić ze mną to co będzie chciał, jednak czuła bezsilność. Moje kończyny odmawiały posłuszeństwa. Wyszliśmy z klubu, tzn. Nik ciągnął mnie za sobą na parking. Byłam półprzytomna. Nagle poczułam pod sobą ziemię. Chyba upadłam, usłyszałam krzyki i straciłam świadomość...



-------------------------------------------------------------------------------------------

Hej Miśki!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi pierwszy taki rozdział bez Nathana ^^

Wiecie, że jesteście najlepsi? Kooocham Was, dzięki Wam napisałam ten rozdział! Naprawdę :)
Jeśli macie jakiekolwiek pytania to zapraszam na ASK
Mam nadzieję, że Wam się podoba, każdy komentarz jest dla mnie motywacją! :)
Pozdrawiam.
Modesta :*

ZAPRASZAM NA NIETYPOWE OPOWIADANIE --->  klik



sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt!

Hej czytelnicy ! :)
chciałabym życzyć Wam wszystkiego co dobre, smacznego jajka i radości w gronie rodzinnym,
a przede wszystkim odpoczynku od szkoły i codziennych trudności, 

bo przecież każdemu się to należy !




Siedzi sobie baran na zielonej łące,
a wokoło hasają wesołe zające,
bawią się i śmieją, wniebogłosy krzyczą,
że w te piękne święta RADOŚCI Ci życzą.


Chciałabym zobaczyć ile osób czyta mojego bloga, więc jeśli każdy doda jakiś komentarz pod tym postem będzie mi baardzo miło :)

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI! :*

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział XII

Powoli podniosłam powieki rozglądając się wokół siebie. Gdy tylko spróbowałam się podnieść ból mnie atakował. Bolało mnie wszystko, każda część ciała
Ktoś chwycił mnie za rękę i poczułam ciepło rozlewające się w moim ciele. Coś poczułam, ale nie jestem pewna co. Tak jakby ulga... a może radość, tak to chyba lekka radość, że jednak ktoś na mnie czekał. Że nie jestem sama. Otwarłam oczy szerzej i zobaczyłam Nathana.
Gdy go zobaczyłam, nienawiść, którą go obdarowywałam zniknęła... coś się stało, coś poważnego...
-Oh Sam...-szepnął do mnie chłopak
-Ccco się sstało?-wyszeptałam
-Skoczyłaś z mostu Sam...-powiedział smutnie Nathan
-Coo?-zapytałam próbując podnieść się choć odrobinkę
-Byłaś nieprzytomna 6 dni..-odpowiedział
-Jak to się stało? Jak mnie znalazłeś?-spytałam
-Szedłem za Tobą, ale gdybym wiedział.. Oh Sam.. Gdybym wiedział, że zamierzasz skoczyć, podszedł bym do Ciebie bliżej...-odpowiedział smutnie
-Ale ja chciałam umrzeć! Rozumiesz? Nie mam już po co żyć!-powiedziałam zachrypniętym głosem, a łzy same poleciały po policzkach
Nathan wstał z krzesła, podszedł i mnie przytulił. Znów poczułam to ciepło. Tą ulgę i lekką radość, że nie jestem sama. Że jest ktoś mi bliski. Że nie muszę się o nic martwić. Pierwszy raz w ramionach Nathana poczułam się bezpiecznie...
-Cii, spokojnie, leż, odpoczywaj..-powiedział
Zamknęłam oczy, chciałam znowu poczuć tą ulgę albo radość, którą czułam na początku
-Śpij, jak się obudzisz, będzie wszystko dobrze.. śpij-wyszeptał chłopak



***

-Dzień dobry Samantho-powiedział lekarz stojący obok mojego łóżka wraz z dwiema pielęgniarkami
-Coo się stało?-spytałam
-Próba samobójcza... ale teraz wszytko będzie dobrze, ten chłopak kazał Ci przekazać list-położył kartkę papieru na łóżko i wyszedł wraz z pielęgniarkami. Wzięłam list do ręki i otworzyłam. Zobaczyłam krzywe pismo Nathana i zaczęłam czytać:

"Droga Sam, 
chciałem Cię przeprosić... tak dobrze czytasz, chciałem Cię przeprosić za to, że wplątałem Cię w to wszystko. 
Gdybym tego nie zrobił, byłabyś teraz szczęśliwa. Chciałbym, żebyś o tym wszystkim zapomniała, o tym, że istnieję. Wiem, że będzie to trudne po tym wszystkim co zrobiłem.
Nie chcę, żebyś cierpiała, nie chcę patrzeć na Twoje kolejne łzy. Proszę zapomnij o tym. Nigdy mnie już nie zobaczysz, obiecuję. 
Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... Jeszcze raz bardzo przepraszam. Nathan"

Poczułam pustkę w sercu, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zostałam całkiem sama. Jeszcze przedtem miałam Nathana i Toma... a teraz? a teraz zostałam sama...
Nie mogę uwierzyć, że odszedł...On mnie zostawił, porzucił...
-To jest tylko sen, zaraz się obudzę.-myślałam gapiąc się bez celu w krzywe pismo chłopaka
Niestety to nie był sen, to był realny świat w którym straciłam wszystko... Straciłam wszystko co kocham, a teraz zostałam sama... Po co on mnie ratował? Po co? Żebym teraz została sama? Co ja mam ze sobą zrobić? Odłożyłam list na półkę obok łóżka. Wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam oczy marząc, aby ten koszmar się skończył... Aby wszystko co złe już minęło.



Nathan's POW
Wziąłem czystą kartkę papieru i zacząłem pisać. Napisałem pierwsze zdania, ale w ogólne nie trzymały się kupy, skreśliłem je i zacząłem pisać od nowa. Kolejne zdania też nie wychodziły.
Ręce mi się trzęsły, więc wyszło beznadziejnie... jak zawsze zresztą...dobra, raz kozie śmierć... Napisałem co miałem napisać. Napisałem tak od serca. Pierwszy raz od wielu lat wyraziłem swoje uczucia...
Napisałem kilka słów od siebie i poszedłem do lekarza poprosić go , aby przekazał list Sam. Zgodził się, więc wziąłem swoje rzeczy, ostatni raz spojrzałem na dziewczynę. Tak słodko spała.
Była taka niewinna, tak dużo się nacierpiała, że postanowiłem definitywnie odejść. Wyszedłem ze szpitala.
Poczułem ukłucie w sercu, ale mimo to nie dałem się zwieźć mojemu sercu. Nie mogę przy niej zostać dłużej, bo zranię ją jeszcze bardziej. Mam nadzieje, że sobie poradzi... że ułoży sobie jakoś życie... nadzieję można mieć zawsze...


--------------------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszej pracy nad opowiadaniem, a bardzo przyda mi się wsparcie bo kończą  mi się pomysły na kolejny rozdział :/

Jak macie jakieś pytania to zapraszam: ASK

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział XI

Poczułam, że jestem w wodzie. Spadałam na dno, a pod powierzchnią wody błyszczało słońce. Chciałam wypłynąć w górę, ale coś trzymało mnie głęboko pod powierzchnią.
Nie czułam nigdzie powietrza. Tak bardzo chciałabym je teraz poczuć. Błagam, niech ktoś mnie wyciągnie z wody...

Otwarłam oczy i ujrzałam Nathana siedzącego na krześle. Chłopak miał opartą głowę o łóżko. Chyba spał. Rozejrzałam się wokół siebie i zauważyłam białe ściany szpitala.
Usłyszałam dźwięk maszyny, która coraz głośniej i szybciej piszczała. Zrobiło mi się słabo. Przed zamknięciem oczu zobaczyłam przerażony wzrok Nathana. A potem już pustka...Znowu znalazłam się w wodzie. Na samym dnie. Próbowałam wypłynąć i walczyć z wodą, ale coś ciągnęło mnie w dół...



Nathan's POV
Znalazłem ją stojącą na moście. Była przerażona. Obserwowałem ją, ale nigdy bym nie pomyślał, że zamierza się zabić, więc nie podchodziłem do niej. Płakała. Weszła na kolejny szczebel mostu, coś krzyknęła i ku mojemu zaskoczeniu skoczyła. Szybko podbiegłem do tego samego miejsca i skoczyłem za nią. Szukałem jej długo, bo gdy skoczyła musiała zaciągnąć wodę do ust, a ona pociągnęła ją ku gruntowi. Kiedy ją wyciągnąłem na brzeg, nie oddychała. Szybko zadzwoniłem na pogotowie i zacząłem ją reanimować.
Nadal nie oddychała. Byłam przestraszony, nie wiedziałem co robić... Pogotowie wreszcie przyjechało i zabrało ją do szpitala. Było z nią kiepsko... Siedziałem przy niej 2 dni... W ogóle nie spałem. Tom przyniósł mi coś do zjedzenia ale nie byłem nawet głody. Cały czas patrzyłem na Sam, na biedną dziewczynę, która wycierpiała się już za dużo. Znienawidziła cały świat, a ja znienawidziłem siebie...
W końcu zasnąłem przy niej, ale obudził mnie pisk maszyn. Otwarłem oczy i ujrzałem Sam tracącą życie... Lekarze przybiegli i kazali mi wyjść z sali.

Tom's POV
Sam tak szybko wyszła... Wzięła torbę i wyszła... To było okropne uczucie. Ona jest naprawdę dobrą dziewczyną. Kiedy staliśmy w drzwiach tracąc widok Sam, Nathan pobiegł po kurtkę mówiąc, że nie da jej odejść. Wybiegł z domu za nią. Nie wiem czy ją złapał, ale po godzinie zadzwonił do mnie, że jest w szpitalu, a z Sam nie jest za dobrze. Szybko przyjechałem do szpitala i zobaczyłem roztrzęsionego Nathana siedzącego obok łóżka. Siedział tam 2 dni czekając aż dziewczyna się obudzi. Nigdy nie widziałem takiego przejętego Nathana. Jest moim bratem i naprawdę nigdy nie widziałem go w takim stanie. Chłopak nic nie jadł, nie spał i tylko wpatrywał się w resztki życia Sam. Oczywiście przyniosłem mu coś do przegryzienia, bo przecież musi coś jeść...


***

Nathan's POV
-Jest z nią kiepsko...-usłyszałem od lekarza
-Co? co to znaczy?-spytałem roztrzęsionym głosem
-Kiedy skoczyła z mostu, musiała zakrztusić się wodą. Reanimowałeś ją. Nie wiem czy przeżyje...-powiedział poważnym tonem
-Musicie ją uratować! słyszysz gościu! zrób wszystko aby ją uratować inaczej...!- krzyczałem szarpiąc lekarza
-Nathan! Nathan przestań!-Tom podbiegł i odciągnął mnie od lekarza
-On muszą ją uratować! słyszysz?!-krzyczałem patrząc na lekarza
-Spokojnie! Nath popatrz na mnie-Tom chwycił moją twarz i skierował tak, że nasze spojrzenia się spotkały
Popatrzyłem na niego ze łzami w oczach
-Nathan, wyleczą ją-powiedział do mnie brat

Sam nie obudziła się przez kolejne 3 dni. Było z nią coraz gorzej. Rozmawiałem z nią codziennie, siedziałem przy niej prawie cały czas, czekając aż się obudzi. Kilka razy próbowała otworzyć oczy, ale gdy tylko nadeszła ta chwila, maszyna znów piszczała szybciej, a lekarze ją ratowali od śmierci. Cały czas miałem nadzieję, że będzie lepiej, że wszystko się ułoży.
Ona nie może odejść... Musi żyć, to przeze mnie jest w takim stanie. Gdy tylko się obudzi, zniknę z jej życia, obiecuję. Ale muszę wiedzieć, że ułoży sobie życie i będzie znów żyła jak dawniej...

Tom's POV
Nathan chyba ją kocha... Siedzi przy niej cały czas. Rozmawia z nią. Mój brat nigdy nie przejął się tak bardzo czyimś życiem. Sam jest wyjątkową dziewczyną, to może dlatego Nathan tak bardzo chce by nadal żyła. Nic z tego nie rozumiem. Przecież jej nienawidził, a przynajmniej tak mi się zdawało. Teraz zrozumiałem, że chyba coś do niej czuje...
Mam nadzieję, że dziewczyna przeżyje...




--------------------------------------------------------------------------------------------------


Wiem, długo mnie nie było, ale naprawdę mam teraz mętlik w głowie i nawet nie mam ochoty myśleć o tym opowiadaniu... Trochę mi się pomysły kończą na dalsze części, więc trzymajcie kciuki za moją wenę...
I jak wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział X

Siedziałam skulona na ziemi, a Nathan obejmował mnie ramionami. Czułam się tak bardzo samotna. Przed chwilą straciłam wszystko. Straciłam brata, który wcale nie był moim bratem.
Po spędzeniu tylu lat razem tak po prostu powiedział, że mnie nie potrzebuje i że chce mojej ,śmierci. To zabolało. Tak, zdecydowanie zabolało. Starałam się o tym teraz nie myśleć.
Czułam jak Nathan mnie podnosi i bierze na ręce. Jeszcze mocniej wtulam się w jego ramiona. Łzy ciekną po policzkach jak rwący potok górski. Brakowało mi tchu.
-Ciszej, już cicho...-pocieszał mnie Nathan niosący do samochodu. Wszedł ze mną na kanapę z tyłu i przytulił mocno do siebie
-Jedź do domu-powiedział smutnie do Toma, który zaskoczony wydarzeniami z ostatnich 10 minut odpalał samochód.



***

Gdy dojechaliśmy na miejsce Nathan wyciągnął mnie z samochodu i wniósł do Villi. Położył mnie delikatnie na kanapie w salonie i przykrył ciepłym kocem. W pokoju nikogo nie było.
Przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy by zaraz je otworzyć i ujrzeć Nathana z kubkiem herbaty. Chłopak podał mi kubek do ręki i usiadł naprzeciwko mnie w fotelu.
Usiadłam i upiłam łyk z kubka patrząc bez celu w podłogę. Czułam na sobie wzrok Nathana.
-Nie wiedziałem...przepraszam-szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałam
Czy Nathan przed chwilą mnie przeprosił? Ten wielki, brutalny Nathan? Niee... chyba mi się przesłyszało. To niemożliwe. Ale zaraz... za co on mnie przeprasza?

Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy
-No przepraszam-popatrzył mi głęboko w oczy, a ja od razu spuściłam wzrok. Nathan wstał z fotela i podszedł do mnie. Kucnął przy kanapie i chwycił mnie za rękę. Poczułam bliskość Nathana. Chłopak miał ciepłą dłoń. Wyciągnęłam rękę z jego obięć i wstałam z kanapy udając się do pokoju. Nie odezwałam się słowem od incydentu z Rickiem.
-Sam..-Nathan próbował mnie zatrzymać, ale na marne bo bez słowa odeszłam
Weszłam do pokoju. Położyłam kubek na stoliku i rzuciłam się z płaczem na łóżko. Nie hamowałam łez, płynęły cały czas. A gdy już płacz ustawał to na nowo wspominałam obojętną twarz brata, a łzy znów płynęły. Mój płacz usłyszał Tom i zapukał do drzwi po czym wszedł do pokoju.
-Sam..nie płacz, jakoś się ułoży-usiadł na brzegu łóżka
-Nic się nie ułoży, rozumiesz?-spojrzałam na niego ocierając każde kolejne łzy płynące po policzkach
-Będzie dobrze...-uśmiechnął się lekko
-Mogę zostać sama?-powiedziałam do chłopaka, który zamierzał mnie przytulić
Tom głośno westchnął, ale na moją prośbę wyszedł z pokoju. Wszedł natomiast Nathan.
-Sam, nie płacz...-powiedział
-Kiedy będę mogła stąd wyjść?-zapytałam ocierając łzy
-yyy co?-zapytał zdziwiony
-Nie jestem Ci już potrzebna...-powiedziałam
-Sam, ale ...-zaczął Nathan
-Co ale? Chciałeś mnie na okup, ale okazało się, że to nic nie da, więc albo mnie zabij, albo wypuść-powiedziałam obojętnie
-No możesz iść w każdej chwili...-powiedział smutnie chłopak
-Świetnie-powiedziałam sama do siebie wstając z łóżka i zbierając swoje rzeczy
Nathan przyglądał mi się ze zdziwieniem i w końcu rzekł:
-Sam, no co ty...Już jest późno, gdzie pójdziesz? Przenocuj tutaj...-
Bez słowa wyszłam z jedną torbą. Zeszłam po schodach w dół. Niestety w korytarzu spotkałam Toma, który widząc mnie z torbą pełną moich rzeczy zapytał:
-Co ty wyprawiasz? Zostaw tą torbę, nie wygłupiaj się...-pociągnął mnie za rękę
-Zostaw!-krzyknęłam i wyrwałam się z obięć chłopaka
Ubrałam kurtkę i wyszłam. Wyszłam z torbą na plecach słysząc za sobą błagalne tony chłopaków. Nie zważałam na nie i szłam przed siebie. Nie wiedziałam dokąd idę, ale wiedziałam, że jeśli zostanę dłużej w tym domu to zwariuję. Było już ciemno. Nie miałam nic oprócz kilku ubrań w torbie. Nie miałam pieniędzy, telefonu, ani nie wiedziałam gdzie jestem. Szłam już jakiś kawałek. Przechodziłam przez most i zatrzymałam się pośrodku niego. Rzuciłam torbę i stanęłam na pierwszym szczeblu mostu. Popatrzyłam w dół. Woda. Głęboka woda, a w wodzie odbicie księżyca. Kilka łez spłynęło po policzku. Poczułam powiew wiatru na twarzy. Pomyślałam o rodzicach. O tym, jak było kiedyś. Kiedyś miałam wszystko. Miałam dom, rodziców, kochającego brata... Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Straciłam wszystko. A zaczęło się od śmierci rodziców. Później to porwanie... Brat, który tak naprawdę nie jest moim bratem pragnie mojej śmierci...Weszłam na kolejny szczebel mostu.
-Nie mam już po co żyć!-krzyknęłam i skoczyłam w dół.




-------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział IX

Do pokoju wszedł Nathan
-Ubieraj się, za godzinę wyjeżdżamy-powiedział krótko i wyszedł
Zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Myślałam o Ricku. O tym wszystkim, co powiedział mi Tom.
Dlaczego brał? Dlaczego był dilerem? Zawsze wydawało mi się, że wiem o nim wszystko, a tu proszę. Nie
wiedziałam o nim kompletnie nic. Zawiodłam się na nim. Nie mogę już ufać nikomu...
Szybko się ubrałam i zeszłam na śniadanie, które zrobił mi Tom.
-Cześć-powiedział i usiadł naprzeciwko mnie z kubkiem kawy w dłoni
-Hej-wymamrotałam i usiadłam na miejsce.
-Jak tam?-zapytał
-Jakoś leci...-powiedziałam sięgając po rogalika
Zjedliśmy śniadanie w milczeniu i wsiedliśmy do samochodu w którym siedział już Nathan.
-Gdzie jedziemy?-zapytałam
-Zobaczysz skarbie-Nathan puścił mi oczko
-Nie mów do mnie tak, proszę-powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy. Już się go nie bałam. To znaczy, bałam się,
ale chciałam mu pokazać, że wcale nie jestem "trzęsącą się małą dziewczynką".
-Ale ja lubię tak do Ciebie mówić księżniczko-powiedział Nathan pokazując rządek lśniących zębów
-Yhhh...-westchnęłam głośno
Ruszyliśmy. Jechaliśmy przez las, a potem kawałek autostradą. Zatrzymaliśmy się przy polanie na parkingu, obok jakiegoś samochodu.
-Zaczekaj-powiedział Nathan lekko zdziwiony i wysiadł kierując się w stronę tajemniczego samochodu.
Podszedł do samochodu i złapał się za głowę. Wyglądał na bardzo zaskoczonego. Nie miałam pojęcia o co chodzi, gdy nagle ujrzałam postać wewnątrz samochodu.
Nie mogłam uwierzyć, że tą postacią był nie kto inny jak mój brat Rick. W ekskluzywnym samochodzie, z czarnymi okularami na nosie.
-Czekam aż odda wam kasę a tu proszę!-powiedziałam wkurzona otwierając drzwi samochodu
-Ej, Sam! Czekaj, miałaś...-powiedział Tom, ale za późno, bo już wysiadłam. Podeszłam do Nathana i brata.
-Co ty tu robisz! wsiadaj do samochodu-warknął na mnie Nathan
-Gdzie byłeś! Gdzie ty do cholery byłeś!-rozpłakałam się i chwyciłam za drzwi od strony kierowcy, ale niestety Nathan chwycił mnie w pasie i odciągnął.
-Puszczaj!-krzyknęłam wyrywając się do brata, który właśnie wyszedł z samochodu. Miał chytry uśmiech na twarzy i przyglądał nam się.
-Cześć Sami-powiedział kręcąc kluczykami na palcu
-Cześć Sami? Czy ja się przesłyszałam? Rick zabierz mnie stąd, błagam-powiedziałam z niedowierzaniem
-Chyba żartujesz... nie potrzebuję Cię-powiedział śmiejąc się
Nie mogłam w to uwierzyć. Rick przed chwilą powiedział, że mnie nie potrzebuje? To ja czekam, aż mnie znajdzie i wierzę, że mnie wyciągnie z tego bagna, a
on tak po prostu mówi, że mnie nie potrzebuje... Czekam na niego tydzień... Tydzień męki... Jak on tak mógł? Własny brat!
-Rick, o co chodzi? Dawaj kasę a my oddamy Ci siostrę-powiedział Nathan nadal mnie trzymając
-Zapomnij-powiedział obojętnie



Nathan przystawił mi broń do skroni i powtórzył
-Dawaj kasę, albo rozwalę jej łep-warknął
-Nie będę się powtarzał, zabij ją. No dawaj-powiedział Rick, a jego uśmiech nie schodził z twarzy
-Aha i ona nie jest moją siostrą stary-powiedział patrząc mi prosto w oczy
-Co?-zapytał Nathan nadal trzymając pistolet obok mojej głowy
-Jest adoptowana-powiedział obojętnie
Nigdy bym nie pomyślała, że mogę być adoptowana...
-To nie prawda!-krzyknęłam
-Oj Sami, jesteś adoptowana i wiem to już od dawna. Jestem jedynakiem. Moja mama podczas porodu miała komplikacje i nie mogła zajść w ciążę drugi raz-powiedział Rick
-Co ty mówisz?-zapytałam ze łzami w oczach
-No, dlatego Cię adoptowali. Miałem Cię już dawno zabić, więc stary zabiją ją, nie jest mi potrzebna- skierował się do Nathana
Chłopak nie wiedział co zrobić. Nadal trzymał broń przy mojej skroni, a ja z każdym kolejnym słowem Ricka traciłam wiarę, że przeżyję. Że będę normalnie żyć...
Rick wsiadł do samochodu i odjechał. Nathan oparł mnie o skałę i wymierzył we mnie z pistoletu. Jego ręcę zaczęły się trząść.
-No strzelaj! zabij mnie! zrób to! nie mam już po co żyć!-krzyczałam płacząc
Nathan stał z wymierzonym we mnie pistoletem i nie wiedział co zrobić.
-No strzelaj tchórzu!-krzyknęłam
Chłopak opuścił broń i podbiegł do mnie. Zatapiając mnie w silnym uścisku. Usłyszałam, że płacze. Nathan rozpłakał się jak małe dziecko, a ja opadłam w jego ramiona...


----------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

sobota, 15 marca 2014

Rozdział VIII

-No więc, Twój brat jest w to wszystko wplątany-powiedział Tom po długiej krępującej ciszy
-To znaczy?-zapytałam
-To znaczy, że jesteś porwana przez twojego brata..-powiedział
-Jak to? co on ma z tym wspólnego?-zapytałam niedowierzająco
-Twój brat jest dilerem... i wplątał się w niezłe bagno...-
-Cooo?-zapytałam zaskoczona, nie mogłam uwierzyć, że Rick jest dilerem, jak on mógł mnie tak oszukać?
-No, brał od Nathana towar i go rozprowadzał-
-No dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego?-
-Jest winien kupę kasy Nathanowi...-
-Za co?-
-Za to, że brał. Brał towar, który powinien rozprowadzić, na domiar złego nie dawał Nathanowi kasy-
-Czyli twierdzisz, że Rick jest ćpunem i dilerem w tarapatach tak?-
-Dokładnie tak, więc Nathan musiał Cię porwać dla okupu-
-Czyli czekamy aż Rick odda wam kasę tak?-
-Brawo-powiedział smutnie Tom
-Skąd Rick weźmie tą kasę?-powiedziałam sama do siebie
-I jest jeszcze jeden problem...-powiedział chłopak patrząc w podłogę
-Jaki?-zapytałam
-Rick...-zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi
-Proszę-powiedziałam
Do pokoju wszedł Nathan. Popatrzył na Toma
-Młody co ty tu robisz?-zapytał wkurzony chłopak
-Nic, przyniosłem jej ciuchy-powiedział obojętnie
-Dobra, idź na dół, muszę z nią pogadać-
Tom wyszedł z pokoju, a Nathan zamknął za nim drzwi.
-Jak myślisz Rick Cię szuka?-zapytał
-Nie wiem...-powiedziałam smutnie
-Zaczynacie mnie wszyscy wkurzać!-warknął i uderzył pięścią w ścianę
Przestraszyłam się i odsunęłam się od Nathana
-Boisz się?-zapytał patrząc mi głęboko w oczy
Nie odpowiedziałam mu spuszczając wzrok na ziemię.
-Zadałem Ci pytanie-warknął, a ja jeszcze bardziej znieruchomiałam
Podszedł do mnie bliżej i pogładził mój policzek
-Lubię gdy się boisz-musnął ustami mój podbródek
Chwyciłam rękami kolana i przysunęłam do brody zrzucając rękę Nathana z twarzy
-Co jest?-zapytał
-Nicc...-wymamrotałam
-Boisz się.-powiedział stwierdzając fakt
-Trochę-odpowiedziałam nadal parząc w podłogę
-Jesteś słodka-chwycił mój podbródek i zmusił mnie aby popatrzyła w jego czekoladowe oczy.
Widziałam w nich coś więcej niż brutalnego Nathana. Widziałam małego, zagubionego chłopca.
Trudno było przewidzieć co się zaraz stanie, ale chłopak w głębi duszy był dobry.
Nathan skierował swoje usta w moją stronę, aby mnie pocałować.
-Przestań-zmusiłam się aby mu przeszkodzić
Popatrzył na mnie i puścił mój podbródek. Pochylił się aby wyszeptać mi kilka słów na ucho:
-Myślisz, że jesteś silna, ale tak naprawdę w środku trzęsiesz się jak mała dziewczynka...-
Musnął moje ucho i wyszedł zamykając za sobą  drzwi. Wybuchnęłam gorzki płaczem. Przycisnęłam kolana do klatki piersiowej. Nie mogłam uspokoić oddechu, a łzy lały się strumieniami.
Pomyślałam o rodzinie. O tym, jak kiedyś było. Wróciłam do dni w których Rick i ja cieszyliśmy się jako małe dzieci. Biegaliśmy po podwórku sprzeczając się kto jest szybszy.
Pomyślałam o tym, jak mama krzątała się po kuchni, a tata pracował w garażu nad nową huśtawką dla mnie i brata.
A teraz? Teraz jestem sama. Siedzę w jakimś domu przepełnionym gangsterami i ich dziewczynami.
"Nie należę do tego świata. Nie poradzę sobie tutaj!"-mówiłam w myślach
Nie mogłam ufać teraz nikomu. Straciłam rodziców, a przede wszystkim brata. Brata z którym żyłam na co dzień. Brata któremu ufałam.
"Nie mam na tym świecie już nikogo. Nikogo. Zostałam całkiem sama"-powtarzałam w myślach aż w końcu zasnęłam...



---------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział VII

Przez kilka dni leżałam w szpitalu wracając do zdrowia. Tom siedział ze mną prawie cały czas, a Nathan odwiedził mnie może z dwa lub trzy razy. Nie rozumiałam tego chłopaka,
ale coś mnie do niego ciągnęło. Był strasznie tajemniczy. Najpierw okazywał współczucie, a w następnej sekundzie mnie poniżał. Nigdy nie spotkałam takiej osoby.
Nadal nie wiedziałam gdzie mnie wywożą, ale nie miałam siły wymyślać kolejnych ucieczek bo i tak wiedziałam, że Nathan nie pozwoli mi uciec. A nawet gdyby mi się udało, to
i tak nie miałabym gdzie się podziać... Tom pomógł spakować mi rzeczy, które razem z Nathanem zakupili, gdy leżałam w szpitalu. Wyszliśmy z budynku, a przed samochodem czekał już Nathan witając mnie jak zawsze:
-No księżniczko, wyzdrowiałaś, a spróbuj wywinąć jeszcze jakiś numer.. wsiadaj-otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam. On zajął miejsce pasażera z przodu, Tom natomiast usiadł za kierownicę.
-Za 2h powinniśmy być na miejscu-Nathan uśmiechnął się do mnie
-A gdzie dokładnie jedziemy?-zapytała
-Dowiesz się na miejscu skarbie-powiedział do mnie czule. Nienawidziłam takiego Nathana, który był fałszywie miły, ale bardziej nienawidziłam gdy był wkurzony. Wkurzony Nathan
był nieobliczalny i wtedy bałam się go najbardziej.




***

Wjechaliśmy przez ogromną, ozdabianą bramę. Podjechaliśmy pod budynek. hmm, może lepiej nazwać to Villą, bo to co ujrzałam było ogromne. Widać było, że mieszkają tutaj ogaci ludzie.
-Jesteśmy na miejscu-zaklaskał w dłonie Nathan
Wysiedliśmy z samochodu. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi. Nie miałam siły by mu się sprzeciwiać, więc poczłapałam za nim. Weszliśmy przez ogromne drzwi do środka.
Ujrzałam ogromny, pełen przepychu salon w którym siedzieli jacyś ludzie. Kilka mężczyzn i kobiet.
-Nathan! stary, myśleliśmy, że nigdy tu nie dotrzesz!-krzyknął i podbiegł do Nathana jakiś facet. Wszystkie oczy skierowały się na mnie
-Nowa lalunia?-zapytała jedna z kobiet
-No co ty, porwałem ją-chłopak w odpowiedzi wyszczerzył zęby
Czułam się jak na targowisku, każdy mi się przyglądał i patrzył z niedowierzaniem.
-Skarbie, chodź pokażę Ci gdzie Twój pokój-powiedział do mnie Nathan i złapał mnie za rękę
Kiedy tylko wyszliśmy z salonu, wyrwałam się z jego obięć i popatrzyłam na niego tępym wzrokiem
-O co Ci chodzi księżniczko?-zapytał uśmiechając się i sięgając po moją dłoń
-Po co tu przyjechaliśmy?-odpowiedziałam pytaniem
-Pomieszkamy tu trochę, aż dostanę kasę, a potem wrócisz do domu-powiedział i otworzył drzwi do mojego nowego pokoju. Weszliśmy do pomieszczenia, Nathan rzucił torbę na moje łóżko
-To Twój pokój, radzę z niego nie wychodzić, gdy mnie nie będzie, bo Ci faceci mają na Ciebie chrapkę- mrugnął do mnie i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżko i popatrzyłam w okno.
-Co ja teraz zrobię?-powiedziałam sama do siebie. Podciągnęłam kolana do brody i zamknęłam oczy wciągając powietrze do płuc. Z dołu było słychać głośne rozmowy i śmiech osób. Ktoś zapukał do pokoju.
-Proszę-odpowiedziałam nie ruszając się z pozycji
Do pokoju wszedł Tom z zakupionymi ciuchami.
-Przyniosłem Ci kilka rzeczy, pewnie Ci się przydadzą-powiedział kładąc rzeczy obok łóżka na podłodze. Skierował się do drzwi, ale zatrzymał się na dźwięk mojego głosu
-Tom..-
-Tak Sam?-zapytał obracając się do mnie
-Możesz zostać?-zapytałam wpatrując się w kolana
-Ok-chłopak zamknął drzwi i usiadł obok mnie na łóżku. Siedzieliśmy tak wsłuchując się w nasze oddechy.
-Ile będę tu siedzieć?-zapytałam przerywając nerwową ciszę
-Nie wiem, ale Twój brat...-powiedział nagle przerywając
Podniosłam głowę spoglądając na niego ze zdziwieniem
-Co?-zapytałam niedowierzająco, że wspomniał coś o moim bracie
-Nic, nie powinienem Ci tego mówić...-rzekł wstając z łóżka
-Stój, Tom proszę powiedz mi, nie mogę tutaj tak siedzieć bez żadnej wiadomości...-poprosiłam go
-Dobra, ale obiecuj, że nie powiesz nic Nathanowi, on mnie zabije jak się dowie, że cokolwiek Ci powiedziałem...-Rzekł wracając na swoje miejsce
-Ok.-powiedziałam, siadając wygodniej...




----------------------------------------------------------------------------
Macie tutaj taki, jakiś wyskrobany :P
Następny dodam dopiero za 2 dni, chyba, że dostanę nagłej weny twórczej i coś napiszę :)
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją do napisania kolejnego rozdziału :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

środa, 12 marca 2014

Rozdział VI

Przytomność odzyskałam w ramionach Nathana przed szpitalem. Lekko otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie.
-Oh, co ty wyprawiasz dziewczyno...-szepnął do mnie kiedy zauważył, że odzyskałam świadomość
Wtuliłam się w jego ramiona, a on przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie. Weszliśmy do szpitala i od razu zajęli się mną lekarze. Nathan położył mnie na szpitalnym łóżku
i usiadł na krześle obok mnie patrząc mi w oczy. Nie mogłam znieść jego wzroku, więc zamknęłam oczy. Pielęgniarka zajęła się moim zranionym nadgarstkiem. Do sali wszedł lekarz i skierował się do pielęgniarki:
-Proszę podłączyć kroplówkę i krew, a pana proszę o rozmowę-
Nathan wyszedł z sali za lekarzem, nie poszli daleko, bo tylko za szklane drzwi, które nadal były otwarte. Dzięki temu mogłam usłyszeć całą ich rozmowę:
-Pacjentka straciła dużo krwi-zaczął lekarz
-Co z nią będzie?-zapytał Nathan
-Musi zostać tu kilka dni-powiedział i spojrzał w moim kierunku
Świetnie... jeszcze tego brakowało, zostać w szpitalu kilka dni...Zamknęłam oczy i nie przystłuchiwałam się już rozmowie. Ktoś chwycił nie za rękę, i otwarłam oczy.
Zobaczyłam zatroskaną twarz Toma.
-Jak się czujesz?-zapytał
-A jak mam się czuć?-odpowiedziałam pytaniem
-Będzie dobrze...-powiedział chłopak pocieszając mnie
Nie chciałam słuchać czy będzie dobrze, czy nie będzie... Zamknęłam więc oczy, ale usłyszałam głos Nathana.
-Świetnie... Tom trzeba pomyśleć nad noclegiem bo zostajemy w miejscu na kilka dni...-
-Ok, no to chodź czegoś poszukamy, a Sam nie się prześpi. Pewnie jest zmęczona...-odpowiedział Tom i pociągnął za rękę Nathana. Obaj wyszli a ja zasnęłam.



***

Kiedy się obudziłam Nathan siedział przy łóżku i patrzył na mnie.
-Co?-zapytałam zdziwiona, że mi się tak przygląda
-Po co to zrobiłaś?-zapytał
-A jak myślisz?-spojrzałam mu w oczy
-No właśnie nie wiem, przecież nie dzieje Ci się żadna krzywda...-odpowiedział
-Co? Porwaliście mnie i ty mi mówisz, że nie dzieje mi się krzywda? Nathan co ty mówisz?-zdenerwowałam się, Nathan tylko spojrzał na mnie.
-No coo?-znów zapytałam
-Nigdy nie zwróciłaś się do mnie po imieniu...-Powiedział zdziwiony
-Serio, aż tak Cię to dziwi?-zapytałam
-Nie ważne...-rzucił krótko i szybko wyszedł z sali, wszeł natomiast Tom z butelką wody mineralnej
-Trzymaj mała-podał mi wodę i usiadł na miejscu Nathana
-Jak się czujesz?-zapytał z troską
-Nie wiem-odpowiedziałam zastanawiając się nad reakcją Nathana. Czy on zawsze musi być taki tajemniczy? Czemu po prostu nie powie mi o co chodzi..
-Będzie dobrze-Tom posłał mi lekki uśmiech
-Nie będzie dobrze-odpowiedziałam i obróciłam się do niego plecami
Przez dłuższą chwilę trwała krępująca cisza, ale Tom przerwał ją:
-Wiem, że jest Ci ciężko..-
-Co ty możesz wiedzieć?-przerwałam mu
-Sam, ja...-
-Przestań-znowu mu przerwałam
Tom tylko głośno westchnął i wyszedł z sali.



---------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział V

Nie mogłam w to uwierzyć, że Tom jest taki opiekuńczy, że właśnie mnie przytula. Że mimo, że mnie porwał razem z Nathanem okazuje mi tyle uczuć. Nie mieściło mi się to w głowie,
ale nie opierałam się, gdy nadal mnie przytulał. Potrzebowałam teraz mojego brata Ricka. Potrzebowałam go jak nigdy wcześniej. Owszem potrzebowałam go, gdy nasi rodzice zginęli w wypadku, ale teraz potrzebuję go równie bardzo. Martwiłam się czy jeszcze kiedyś się z nim zobaczę. Bałam się, że nigdy mnie nie znajdzie i już zawszę będę sama.


***
Nathan stanął przy jakimś pubie obok stacji benzynowej. Wszyscy wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do budynku. Już zanim tam weszliśmy wszędzie unosiły się rozmaite zapachy przepysznych dań. Zajęliśmy stolik obok okna.
-Skarbie co bierzesz?-zapytał Nathan
-Obojętne-odpowiedziałam nie opierając się już, byłam strasznie głodna
-No ok, a ty Tom-skierował swoje pytanie do brata
-Weź mi coś czym się można dobrze najeść-Tom klepnął w ramie brata
-Dobra, to idę coś zamówić-zaśmiał się Nathan
Siedzieliśmy przy stoliku w ciszy. Czułam wzrok Toma na moim ciele, ja natomiast patrzyłam tępym wzrokiem w stół.
-Sam..-zaczął
-Hmm?-wydałam dziwny dźwięk nadal gapiąc się w stół
-Nie przejmuj się nim..-Tom nadal drążył temat
Spojrzałam na niego. Chłopak przyglądał mi się z troską. Miał błękitne oczy. Pełne otuchy. Nadal nie wierzyłam, że jest porywaczem. To niemożliwe.
-Sam, Nathan jest trochę...-zaczął
-Jest trochę? no? jest trochę dupkiem? palantem? znęca się nade mną?-przerwałam mu
-Yhhh..-głośno westchnął
-Idę do toalety-rzuciłam krótko i wstałam od stołu, ale drogę zagrodził mi Nathan
-A księżniczka gdzie się wybiera?-uśmiechnął się łapiąc mnie za rękę
-Idę do toalety, a teraz mnie puść-warknęłam
-Ooh, znów pokazujesz pazurki, nie ładnie-nadal trzymał mnie za nadgarstek
-Przepraszam-wymamrotałam i czekałam, aż mnie puści. Wreszcie mnie puścił i powiedział
-Tylko szybko, bo zaraz jedzenie przyniosą-
Przeszłam przez salę i weszłam do damskiej toalety. Spojrzałam na pęknięte lustro. Osunęłam się przy ścianie i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Dobrze, że byłam sama w toalecie, bo pewnie ktoś by zaraz zareagował. Płakałam z 10 minut zastanawiając się dlaczego mnie to spotkało? dlaczego jestem uwięziona z tym dupkiem? Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Sam, jesteś tam?-zapytał Tom
-Odejdź-powiedziałam jeszcze bardziej wybuchając płaczem
-Sam, proszę cię, bo Nathan zaraz tu przyjdzie, chodź-prosił chłopak
-Dajcie mi spokój!-krzyknęłam
-Nie rób scen, proszę wyjdź-Tom zaczął mnie błagać
-Odejdź, nie wyjdę stąd, nic mi nie pozostało jak się zabić, rozumiesz?-powiedziałam nadal płacząc
-Sam, przestań, co ty chcesz zrobić-zapytał, a ja wzięłam odłamek szkła i znów podeszłam do drzwi
-Jeśli będę martwa, dacie mi spokój-powiedziałam przecinając szkłem nadgarstek. Krew szybko zaczęła płynąć wzdłuż mojej ręki i skapywać na ziemię.
-Sam! Sam co robisz! przestań!-krzyczał Tom
-Co jest?-usłyszałam głos Nathana.
-Nie wiem, ona sobie coś chyba zrobiła!-stwierdził chłopak
-Odsuń się-usłyszałam ostatnie słowa tak jakby za mgłą, traciłam przytomność. Spojrzałam osatni raz na mokrą od krwi rękę i zamknęłam oczy...


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania zapraszam na ASK

Dodatek : Kim jest Nikodem?





     Nikodem - najlepszy przyjaciel Samanthy, wrzucił jej do drinka narkotyk podczas imprezy.
                                          Przez niego Samantha została porwana.

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział IV

Wszystko wydało się tak banalnie proste... Impreza, alkohol, potem Nathan i Tom przyglądający mi się w klubie i nagle film się urywa... Ostatnio tańczyłam z Nikodemem, ale on nie mógłby mi takiego czegoś zrobić...Nie! Nikodem nie jest do tego zdolny... Przecież to mój przyjaciel i na pewno mnie szuka...
Sama siebie oszukiwałam. Nie mogę o tym myśleć, teraz zostałam uprowadzona i muszę zrobić wszystko by znów trafić do domu, ale to nie będzie takie łatwe...
-Samii...?-powiedział błagalnym tonem Nathan
-co?-żuciłam spod koca, leżałam na kanapie przykryta czerwonym kocem
-grzeczniej skarbie-komicznie poprosił Nathan
-yhm-chrząknęłam
-o co ci znowu chodzi? przecież nas lubisz, a nawet widziałem jak na Ciebie działam-zaśmiał się chłopak
-odpieprz się-warknęłam
-hej hej hej, przesadziłaś! Tom zatrzymaj się-warknął Nathan na brata
-Jezu Nath daj spokój...-poprosił Tom
-nie! masz się zatrzymać tu i teraz-warknął jeszcze raz, a Tom posłusznie zjechał na pobocze, szybko się podniosłam bo wiedziałam co mnie czeka
Nathan przesiadł się do tyłu i usiadł specjalnie blisko mnie sycząc mi do ucha:
-skarbie mówiłem Ci, bądź grzeczna bo pożałujesz...-
Nic nie odpowiedziałam i przełknęłam głośno ślinę, za głośno bo Nathan odrazu to skomentował:
-uhh jak ja lubie jak się boisz-drwił
Sięgnął ręką do mojego uda i przejechał po gołej skórze, miałam na sobie krótkie spodenki jeszcze z imprezy. Ciarki przeszły mi po plecach i szybko zżuciłam jego rękę
-o co chodzi? przecież wiem, że tego chcesz-znów sięgnął ręką do mojego uda
-zabierz tą rękę-broniłam się
-a co? myślałaś że chciałbym mieć taką jak ty?-zadrwił
Zatrzęsłam się z zimna i poczułam się poniżona jak nigdy wcześniej
-Nathan weź przestań-poprosił Tom
Nathan nachylił się do mojego ucha i poczułam jego oddech:
-Toma kiedyś przy nas nie będzie, więc radzę żebyś była grzeczna i nie stawiała oporu-musnął płatek mojego ucha i odsunął się na drugi koniec samochodu
uhh, nienawidziłam tego palanta. Za każdym razem kiedy się zbliżał i naruszał moją przestrzeń osobistą bałam się go bardziej. W samochodzie zrobiło się zimno. Moje dłonie i nogi zaczęły się trząść. Nathan spojrzał na mnie i podał mi swoją bluzę. Bez słowa oddałam ją spowrotem na co się zaśmiał
-przecież jest ci zimno, bierz bluzę nie marudź-
-nie chcę-rzekłam nadal się trzęsąc
Mimo moich odrzuceń Nathan przykrł mnie. Odrazu zrobiło mi się cieplej. Było już późno i szybko zasnęłam.



***

Obudziłam się w ramionach Nathana. Za oknami już świtało. Było mi wygodnie więc nie dałam poznać, że się obudziłam. Leżałam tak w jego ciepłych i silnych ramionach czując się bezpiecznie. Potrzebowałam tego, potrzebowałam wsparcia i bezpieczeństwa. Od kilku dni spotykały mnie same poniżające sytuacje...
A teraz gdzy tak leżałam wyobrażałam sobie, że leże w ciepłym łóżku. Że znowu jestem w domu, że rodzice nadal żyją. Momentalnie zrobio mi się smutno...Kilka łez spłynęło mi po policzku co od razu zauważył Nathan i bardziej przytulił mnie do siebie. Zaskoczył mnie, przecież on nie okazuje uczuć... Jest typem, który robi wszystko by mnie poniżyć i ośmieszyć. Nie wierzę, że okazał mi jakieś współczucie i nie myliłam się, bo śmiejąc się powiedział :
-Sami, nie płacz. Nie jest tak źle, przecież leżysz w ramionach najseksowniejszego faceta na świecie-
Szybko wyplotłam się z jego obięć i rzuciłam w niego bluzą krzycząc:
-Dupek! jesteś cholernym dupkiem!-
-co ty powiedziałaś?-z łagodnego i drwiącego Nathana stał się okrutny i pełen gniewu człowiek
Pochylił się i wargnął:
-odwołaj to albo porozmawiamy inaczej!-przestraszyłam się i bez żadnych wahań powiedziałam:
-przepraszam-
-oh słodka jesteś, mówiłem Ci, że lubię jak się boisz?-znów powrócił wcześniejszy Nathan
Zwinęłam się w koc i mimo mojej walki z samą sobą rozpłakałam się. Płakałam głośno, już nie dawałam rady...
-Nathan idioto..-powiedział Tom
-no co? jezu jaka beksa...dobra weź się zamienimy bo z nią nie wytrzymie i jej coś zaraz zrobie...-Nathan powiedział do brata
Tom zjechał na pobocze i razem z bratem zamienili się miejscami, gdy tylko Tom zajął miejsce pasażera z tyłu przytulił mnie mocno do siebie. Nie odwzajemniłam uścisku, ale
też nie stawiałam oporu. Łzy już teraz same spływały po policzkach.
-no już dobrze, Sam nie płacz-słyszałam słowa dodające mi otuchy.



-------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział III

Kiedy się obudziłam chłopcy jeszcze spali, Tom na podłodze, a Nathan na ogromnym łóżku. Ku mojemu zdziwieniu żaden nie miał koszulki. Patrzyłam na ich umięśnione ciała i dopiero teraz zauważyłam wszystkie detale. Nathan był starsznie przystojny. Miał brązowe, ciemne włosy i długie rzęsy. Po prawej stronie pleców widniał tatuaż. Chyba jakiś napis, niestety nie mogłam się przyjrzeć, bo leżał na końcu pokoju. Uśmiechał się przez sen. Miał piękny, ale zadziorny uśmieszek na twarzy. Tom natomiast był mniej umięśniony niż brat, miał blond włosy, ale również był przystojny jak Nathan. Jego tatuaż też był po tej samej stronie co brata, ale niestety nie umiałam go odczytać. Przyglądałam się im przez parę minut kiedy usłyszałam drwiny Nathana:
-Skarbie, aż tak Cię pociągamy, że patrzysz na nas godzinami?-zamrugał oczami
Szybo się odwróciłam czując jak policzki palą mi się ze wstydu. Leżeliśmy tak przez kilka kolejnych minut, a ja czułam piekielny wzrok Nathana na całej mojej skórze. Przyglądał mi się, a ja nienawidziłam gdy ktoś mi się przygląda. Nie umiałam wytrzymać już tego wzroku więc wstałam i skierowałam się do drzwi łazienki czując, że każdy mój ruch jest badany przez Nathana. Tom jeszcze spał. Kiedy weszłam do łazienki szybko zrzuciłam ubrania i wzięłam prysznic. Każdą cząstkę mojego ciała myłam powoli i dokładnie, tak jakbym chciała zmyć z siebie wzrok Nathana. To było strasznie krępujące gdy mi się tak przyglądał. On robił wszystko, żeby mnie poniżyć. Kiedy wyszłam z łazienki od razu Nathan podszedł do mnie i oparł ręce o ścianę tak, że nie miałam możliwości ucieczki spod jego ciała
-mmm ładnie pachniesz, ale dłużej w łazience nie dało się siedzieć?-powiedział mi słodko na ucho, a ja poczułam jego oddech na szyi. Ciarki przeszły mi po plecach, na co Nathan tylko się zaśmiał.
-oj skarbie jaka ty jesteś śliczna jak się tak boisz-spojrzał mi głęboko w oczy, a ja szybko odwróciłam wzrok. Nathan się zaśmiał.
-Dobra, chodź jedziemy, Tom znalazł nowe BMW-posłał mi oczko i wyszedł z pokoju
Szybko pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam za nim, wiedząc, że nie mam żadnych szans na ucieczkę. Tom czekał już przy samochodzie słodko się uśmiechając. Wszyscy zajeliśmy swoje miejsca w czarnym BMW, tym razem z białą skórą w środku. Tom za kierownicę, Nathan za pasażera a ja usiadłam z tyłu zapinając pasy bezpieczeństwa. Znów wjechaliśmy na autostradę, a Nathan podgłośnił muzykę. Patrzyłam przez okno zastanawiając się dokąd jedziemy.
-chcesz coś do jedzenia skarbie?- Nathan żucił krótko
-nie-odpowiedziałam sucho, czując jednak głód
-oj no weź, na pewno jesteś głodna, księżniczki też muszą jeść-znów te jego drwiny w moją stronę
-Musisz coś jeść Sam-dodał Tom
-nie chcę, nie chcę od was nieczego-odpowiedziałam i zwinęłam się w kłębek
-nie to nie, jak zgłodnieje to poprosi-zaśmiał się Nathan do Toma
Nienawidziłam go, z każdym nowym dniem, z każdą chwilą coraz bardziej go nienawidziłam. Ten jego głupi ton głosu i te fałszywo troskliwe gesty...
-Moge wiedzieć gdzie jedziemy?-nie mogłam już tłumić kolejnych pytań bez odpowiedzi
-Do Nowego Yorku Skarbie-odpowiedział słodko Nathan
-możesz przestać mnie tak nazywać?-wreszcie postawiłam się chłopakowi
-yy nie mogę-obrócił się i posłał mi oczko
-nienawidzę cię-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy
-powtarzasz się Sami-uśmiechnął się do mnie
-Przestań! Przestań mnie tak nazywać, rozumiesz?-
-oo jaki bulwers, skarbie nie denerwuj się-zaśmiał się Nathan, Tom tylko słuchał naszego dialogu, a sam się nie odzywał
Opanowała swoje emocje bo wiedziałam, że obrażanie go nie da mi nic więcej niż jego gniew, a Nathana lepiej nie wkurzać... Nadal próbowałam z nich coś wyciągnąć:
-Tom...-wypowiedziałam imię kierowcy, nie chciałam już rozmawiać z Nathanem
-hmm?-odpowiedział zamyślony
-Dlaczego akurat wypadło na mnie? dlaczego właśnie ja się tutaj znalazłam?-zapytałam z wyrzutem
-Księżniczka boi się już zadawać mi pytania?-zadrwił Nathan, ale go zignorowałam
-Dlaczego ty? hmm może dlatego, że ładnie tańczyłaś w klubie? he he he-zaśmiali się oboje
Teraz wszystko mi się przypomniało... Jak poszłam do klubu ze znajomymi, wypiłam kilka drinków i zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy mi się przyglądają. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co może mnie spotkać... Alkohol dał mi popalić i pamiętam, że z klubu pomagał mi wyjść jeden mężczyzna, a dalej nie pamiętam już nic.
-To wy mnie wywlekliście z klubu?-zapytałam niedowierzając
-nie skarbie, to ty sama przyleciałaś w moje ramiona-zaśmiał się Nathan
-nie pamiętasz?- zapytał Tom
-napewno nie pamięta, przecież ten koleś jej czegoś dosypał-powiedział Nathan
-co? jaki koleś? co mi dosypał?-zapytałam niedowierzając
-no nie wiem, jakiś koleś ci czegoś dosypał a potem poszłaś z nim tańczyć i trochę ci odbiło-powiedział obojętnie Tom
-coo?-zapytałam jeszcze raz
-noo, po co pytasz skoro już słyszłaś-zaśmiał się Nathan
-to niemożliwe...-powiedziałam sama do siebie



---------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział II

-no już budzimy się, Sami-usłyszałam Toma powoli otwierając oczy
-co jes..-wymamrotałam czując, że jeden z chłopaków trzymał mi nogi w górze
-no księżniczka wstała, więc jedziemy dalej-Nathan brutalnie upuścił moje nogi
-ała!-syknęłam z bólu
-ruszaj się bo ci pomogę a wtedy nie będzie miło-warknął Nathan
Powoli wstałam z miejsca ale zaraz zatoczyłam się lekko i upadłam w ramiona Toma.
-Nath weź ją, nie widzisz, że jej słabo?-
-ah te kobiety...zero wytrzymałości, takie to kruche...-powiedział sam do siebie i wziął mnie na ręce, tym razem już delikatnie
Nathan wsadził mnie do samochodu, hmm może nie wsadził bo to za brutalne, ale położył mnie delikatnie na czarną kanapę samochodu,
aż sama się zdziwiłam, bo widziałam w nim tylko brutalność i obojętność na ból.
Znowu wyjechaliśmy z pobocza i dołączyliśmy do ruchu drogowego. Jechaliśmy jakieś 2-3 godzinki. Chłopaki się nie odzywali,
Chciałam im zadać kilka pytań co do mojego pobytu w ich samochodzie, ale nie chciałam pokazać, że jestem słaba, więc pierwsza się nie odezwałam.
Leżałam sobie z tyłu i myślałam do czego ja im jestem potrzebna. No tak, powiedzieli, że dam im kasę, tzn. że za mnie będą mieli kasę...
Kurcze, gdzie oni mnie wiozą? Mam nadzieję, że nie jestem ofiarą handlu żywym towarem, albo że nie sprzedają mnie do jakiegoś
domu publicznego...Tak bardzo się boję. Dlaczego mój brat mnie nie szuka? A może on mnie szuka, tylko nie wie gdzie ma mnie szukać...
Czemu w ogóle mnie to spotkało? Przecież ja ich na oczy nie widziałam...  Moje rozmyślania przerwał krzyk Nathana
-kładź się! nisko! Sam! nisko!- po tych słowach położyłam się na ziemi i usłyszałam kilka strzałów z tyłu kierujących na nasz samochód
Zobaczyłam, że Nathan wyciąga broń zza siebie i wychyla się przez okno. Usłyszałam jeden strzał, drugi, trzeci... a po trzecim
Tom stracił panowanie nad pojazdem i ostro skręciliśmy w prawo do pobocza. Trwało to zaledwie kilka minut i uderzyliśmy z drzewo.
Nathan wyczołgał się z auta razem z Tomem. Kiedy wyszli otworzyli tylnie drzwi i ujrzeli mnie leżącą na ziemi z krwawiącą głową i wargą.
-kurde...Nathan wyciągnij ją-powiedział Tom
Nathan wyciągnął mnie z rozbitego samochodu i położył na trawie.
-nic Ci nie jest?-zapytał chłopak
-Nic mi nie jest?! nic mi ku*wa nie jest?! wszystko mi jest! Wy mi jesteście! Nienawidzę was!- dostałam maksymalną dawkę adrenaliny,
wstałam i zaczęłam bić Nathana, ale on tylko mnie złapał i przytulił mocno do siebie. Poddałam się, dawka adrenaliny działała tylko przez kilka sekund, a teraz chciałabym, aby ta chwila trwałą wiecznie. Potrzebowałam tego, potrzebowałam współczucia, miłości...
Nathan zauważył, że odwzajemniam uścisk, więc szybko mnie puścił śmiejąc się
-oj księżniczko, mówiłaś, że nas nienawidzisz a tu proszę, sama lecisz w moje ramiona-
Spojrzałam na niego gniewnymi oczami.
-dobra ludzie, trzeba iść na najbliższą stację, bo jak widzicie nie mamy już czym jechać-zmartwił się Tom, jedynie on potrafił dodać
mi otuchy, być spokojnym i opanowanym, był troskliwy, dlatego dziwiło mnie to, że to on jest porywaczem..
Zanim ruszyliśmy się z miejsca Tom patrzył moje rany. Robił to z taką delikatnością, że jeszcze bardziej nie wierzyłam, że mógłby porwać kogokolwiek. Na szczęście stacja była dość blisko, a obok stacji stał Motel.
-ale mamy szczęście-powiedział Tom
-ja idę zarezerwować pokój a Ty idź spytaj się czy można to gdzieś jakieś auto kupić, wypożyczyć, byle się stąd zabrać jak najszybciej..-odpowiedział Tomowi
-no spoko-Tom skierował się na stację
-a Ty idziesz ze mną-pociągnął mnie za rękę w kierunku Motelu
-ale ja wolę iść z Tomem-odpowiedziałam stawiając opór
-Ale Ciebie nikt nie pyta o zdanie skarbie-Nathan jeszcze mocniej pociągnął mnie za rękę.Weszliśmy do budynku i poszliśmy do recepcji
-pokój 3-osobowy na jedną noc-rzucił cierpko w stronę recepcjonisty
Pracownik dziwnie na mnie spojrzał i podał klucze Nathanowi. Chłopak podał mi klucze mówiąc :
-idź, ja zaraz wrócę- wzięłam od niego klucze i skierowałam się w stronę pokoju. Otwarłam drzwi i zamknęłam się od środka. Zapaliłam światło. Zobaczyłam dwa łóżka,
a konkretnie jedno ogromne łóżko i jedno małe.
-świetnie...- szepnęłam sama do siebie
Ktoś pociągnął za klamkę ale drzwi nie otwarły się bo zamknęłam je na klucz od środka
-Sam otwieraj te drzwi-usłyszałam wkurzony głos Nathana
-nie-odpowiedziałam
-Sam nie wkurzaj mnie, otwieraj te drzwi!-Nathan zaczął ciągnąć za klamkę, troszkę się przestraszyłam, więc podeszłam i otwarłam
Chłopak wleciał do pokoju i złapał mnie za rękę
-jeszcze raz taki numer, a pożałujesz... jak widzisz Toma tutaj nie ma-wysyczał mi do ucha
Ciarki przeszły mi po plecach i przełknęłam głośno ślinę
-aż tak na Ciebie działam?-zaśmiał się Nathan
-idiota!-krzyknęłam i chwyciłam za klamkę drzwi, niestety chłopak przycisnął mnie do drzwi
-co powiedziałaś?!-tera zbył totalnie wkurzony
-nicc...-wydukałam spod ciała Nathana
-to powiedz tak jeszcze raz a pożałujesz, nie żartuję-wysyczał przez zaciśnięte zęby i wykręcił mi boleśnie rękę do tyłu
-ałaa! to boli, puszczaj!-krzyknęłam a pojedyncza łza spadła po moim policzku
Chłopak mnie puścił i poszedł się położyć na ogromne łóżko, a ja stałam przy drzwiach jak jakaś idiotka i masowałam obolałą rękę.
Nathan poklepał miejsce obok siebie na znak abym do niego podeszła.
-chyba śnisz-odpowiedziałam kładąc się na mniejszym łóżku
-hej skarbie.. chyba się mnie nie boisz?-zażartował
Toma nadal nie było, a ja zwinęłam się w kłębek i szybko zasnęłam.


--------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział I

Jechaliśmy dobre kilka godzin. Mężczyźni próbowali nawiązać ze mną jakąś rozmowę,
ale za każdym razem nie dawałam za wygraną i nie odzywałam się. Nienawidziłam ich,
choć nie wiedziałam kim tak naprawdę są.
-To jak księżniczko? Odezwiesz się w końcu?-zapytał mężczyzna siedzący na miejscu pasażera
Miałam już dość głupich pytań, docinek i nie miałam siły by dalej chować te
wszystkie nurtujące mnie pytania na temat tego całego porwania, więc wymamrotałam kilka słów:
-czego ode mnie chcecie?-
-no patrz! jednak masz głosik-zaśmiał się Tom
-Skarbie niczego od ciebie nie chcemy, potrzebujemy kasy, a ty nam ją dasz-pasażer obrócił się w moją stronę
-kiedy będzie jakiś postój?-zapytałam niecierpliwiąc się, każdy ma jakieś potrzeby
-oo Tom, księżniczka potrzebuje postoju-kolega kierowcy wyszczerzył zęby w kierunku Toma
-no to trzeba gdzieś przystanąć-kierowca klepnął w ramię kolegę i obaj się zaśmiali
Nienawidziłam tych ich uśmieszków i zaczepek w moją stronę. Są obrzydliwi. Każdy ich gest był
dla mnie poniżeniem. Po 10 minutach Tom zjechał na starą stację benzynową. Pasażer wyskoczył z auta aby otworzyć mi drzwi
-Proszę, księżniczka wysiada-wyszczerzył swoje idealnie białe zęby, otwierając mi drzwi
Wysiadłam i skierowałam się do budynku stacji słysząc za sobą kolejną poniżającą zaczepkę:
-Skarbie dasz radę sama? czy może Ci pomóc?-
Obróciłam się i spiorunowałam go wzrokiem na co on się tylko zaśmiał i dodał:
-tylko szybciutko, nie mamy zbyt wiele czasu!-
Weszłam do budynku. Po prawej stronie były toalety, weszłam do damskiej zamykając się na klucz.
-Sam myśl, Sam myśl! - mówiłam do siebie szukając w myślach jakiegoś planu ucieczki. Wyjrzałam przez nie za duże okienko.
"Oh genialnie! okienko na drugą stronę stacji benzynowej,
tam gdzie nie ma tego ich czarnego BMW, chyba się zmieszczę" - pomyślałam i otwarłam okno. Spokojnie przecisnęłam się
i stanęłam po drugiej stronie muru. Zaczęłam biec w kierunku autostrady, ale moje szczęście nie trwało zbyt długo.
Zanim dotarłam do autostrady ktoś chwycił mnie za rękę i wygiął mocno do tyłu
-a gdzie to się księżniczka wybiera co?-wysyczał mi do ucha kolega Tom-a
-Puszczaj bo zacznę krzyczeć!-warknęłam na co on tylko się wkurzył i przerzucił mnie przez bark
-oj Skarbie proszę bardzo, krzycz dowoli. Nikt Cię nie usłyszy, a już na pewno nie ten głuchy koleś ze stacji-powiedział śmiejąc się
Zostałam wsadzona spowrotem do samochodu. Tom usiadł za kierownicę, a jego kolega usiadł obok mnie.
-chętnie posiedzę sobie z Tobą-przytulił mnie do siebie, trzymał mnie w mocnym uścisku, więc nie miałam możliwości się wyswobodzić.
-puszczaj mnie! puszczaj!-wrzeszczałam na niego chcąc się wyswobodzić
-hej hej, spokojnie. Słodka jesteś jak się tak wkurzasz-puścił mnie z obięć, a ja od razu odsunęłam się od niego na drugi koniec samochodu.
-możecie mi powiedzieć co ja tu w ogóle robię?!-zapytałam patrząc za okno
-no już Ci mówiliśmy, że sobie siedzisz-zaśmiali się obaj
-kurde, dobrze wiesz, że nie oto mi chodzi idioto!-wykrzyczałam
-co ty powiedziałaś?!-wysyczał przez zęby i zbliżył się na tyle aby porządnie naruszyć moją przestrzeń osobistą
-Ej Nathan, spokojnie. Daj spokój, zostaw ją- Tom szybko zareagował, gdy jego kolega dosłownie przycisnął mnie do szyby
-słyszałeś co powiedziała? nazwała mnie idiotą Tom!-odpowiedział nadal przygniatając mnie do drzwi samochodu
Czułam jego oddech na mojej szyi, a w moich płucach brakowało tlenu i zaczęły stawać mi mroczki przed oczyma.
-Nath, przestań!-już teraz wykrzyczał kierowca
Momentalnie przed oczami zrobiło mi się ciemno a w uszach dudniły mi krzyki Toma. Opadłam bezsilnie w ramiona Nathana...


-------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK