wtorek, 25 marca 2014

Rozdział X

Siedziałam skulona na ziemi, a Nathan obejmował mnie ramionami. Czułam się tak bardzo samotna. Przed chwilą straciłam wszystko. Straciłam brata, który wcale nie był moim bratem.
Po spędzeniu tylu lat razem tak po prostu powiedział, że mnie nie potrzebuje i że chce mojej ,śmierci. To zabolało. Tak, zdecydowanie zabolało. Starałam się o tym teraz nie myśleć.
Czułam jak Nathan mnie podnosi i bierze na ręce. Jeszcze mocniej wtulam się w jego ramiona. Łzy ciekną po policzkach jak rwący potok górski. Brakowało mi tchu.
-Ciszej, już cicho...-pocieszał mnie Nathan niosący do samochodu. Wszedł ze mną na kanapę z tyłu i przytulił mocno do siebie
-Jedź do domu-powiedział smutnie do Toma, który zaskoczony wydarzeniami z ostatnich 10 minut odpalał samochód.



***

Gdy dojechaliśmy na miejsce Nathan wyciągnął mnie z samochodu i wniósł do Villi. Położył mnie delikatnie na kanapie w salonie i przykrył ciepłym kocem. W pokoju nikogo nie było.
Przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy by zaraz je otworzyć i ujrzeć Nathana z kubkiem herbaty. Chłopak podał mi kubek do ręki i usiadł naprzeciwko mnie w fotelu.
Usiadłam i upiłam łyk z kubka patrząc bez celu w podłogę. Czułam na sobie wzrok Nathana.
-Nie wiedziałem...przepraszam-szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałam
Czy Nathan przed chwilą mnie przeprosił? Ten wielki, brutalny Nathan? Niee... chyba mi się przesłyszało. To niemożliwe. Ale zaraz... za co on mnie przeprasza?

Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy
-No przepraszam-popatrzył mi głęboko w oczy, a ja od razu spuściłam wzrok. Nathan wstał z fotela i podszedł do mnie. Kucnął przy kanapie i chwycił mnie za rękę. Poczułam bliskość Nathana. Chłopak miał ciepłą dłoń. Wyciągnęłam rękę z jego obięć i wstałam z kanapy udając się do pokoju. Nie odezwałam się słowem od incydentu z Rickiem.
-Sam..-Nathan próbował mnie zatrzymać, ale na marne bo bez słowa odeszłam
Weszłam do pokoju. Położyłam kubek na stoliku i rzuciłam się z płaczem na łóżko. Nie hamowałam łez, płynęły cały czas. A gdy już płacz ustawał to na nowo wspominałam obojętną twarz brata, a łzy znów płynęły. Mój płacz usłyszał Tom i zapukał do drzwi po czym wszedł do pokoju.
-Sam..nie płacz, jakoś się ułoży-usiadł na brzegu łóżka
-Nic się nie ułoży, rozumiesz?-spojrzałam na niego ocierając każde kolejne łzy płynące po policzkach
-Będzie dobrze...-uśmiechnął się lekko
-Mogę zostać sama?-powiedziałam do chłopaka, który zamierzał mnie przytulić
Tom głośno westchnął, ale na moją prośbę wyszedł z pokoju. Wszedł natomiast Nathan.
-Sam, nie płacz...-powiedział
-Kiedy będę mogła stąd wyjść?-zapytałam ocierając łzy
-yyy co?-zapytał zdziwiony
-Nie jestem Ci już potrzebna...-powiedziałam
-Sam, ale ...-zaczął Nathan
-Co ale? Chciałeś mnie na okup, ale okazało się, że to nic nie da, więc albo mnie zabij, albo wypuść-powiedziałam obojętnie
-No możesz iść w każdej chwili...-powiedział smutnie chłopak
-Świetnie-powiedziałam sama do siebie wstając z łóżka i zbierając swoje rzeczy
Nathan przyglądał mi się ze zdziwieniem i w końcu rzekł:
-Sam, no co ty...Już jest późno, gdzie pójdziesz? Przenocuj tutaj...-
Bez słowa wyszłam z jedną torbą. Zeszłam po schodach w dół. Niestety w korytarzu spotkałam Toma, który widząc mnie z torbą pełną moich rzeczy zapytał:
-Co ty wyprawiasz? Zostaw tą torbę, nie wygłupiaj się...-pociągnął mnie za rękę
-Zostaw!-krzyknęłam i wyrwałam się z obięć chłopaka
Ubrałam kurtkę i wyszłam. Wyszłam z torbą na plecach słysząc za sobą błagalne tony chłopaków. Nie zważałam na nie i szłam przed siebie. Nie wiedziałam dokąd idę, ale wiedziałam, że jeśli zostanę dłużej w tym domu to zwariuję. Było już ciemno. Nie miałam nic oprócz kilku ubrań w torbie. Nie miałam pieniędzy, telefonu, ani nie wiedziałam gdzie jestem. Szłam już jakiś kawałek. Przechodziłam przez most i zatrzymałam się pośrodku niego. Rzuciłam torbę i stanęłam na pierwszym szczeblu mostu. Popatrzyłam w dół. Woda. Głęboka woda, a w wodzie odbicie księżyca. Kilka łez spłynęło po policzku. Poczułam powiew wiatru na twarzy. Pomyślałam o rodzicach. O tym, jak było kiedyś. Kiedyś miałam wszystko. Miałam dom, rodziców, kochającego brata... Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Straciłam wszystko. A zaczęło się od śmierci rodziców. Później to porwanie... Brat, który tak naprawdę nie jest moim bratem pragnie mojej śmierci...Weszłam na kolejny szczebel mostu.
-Nie mam już po co żyć!-krzyknęłam i skoczyłam w dół.




-------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

11 komentarzy:

  1. Fajne. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko. Znaczy rozdział bo to że uśmiercasz główną boheterkę to już nie hahahahahahaha <3 ktoś ją złapie czy coś w tym stylu co nie?
    KOCHAM CIĘ I CZEKAM NA NEXTA :3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3 Ona mam nadzieję,że przeżyję <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział ! :D ona nie umrze, prawda ? <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny ;* Jej juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu :D Jestes naprawde niesmowita piszac to Dziekuje i Pozdrawiam oraz czekam na kolejny rozdzial z niecierpliwoscia *.* :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow. Mam nadzieje że nie zginie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg , zajebiste ! Kiedy nastepny ? :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział Boski
    Tak bardzo współczuję sam
    Ale nie umrze prawda ?
    Kocham <3 i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Superrrka ;333 kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne ;3 mam nadzieję że będziesz dalej pisać bo robisz to rewelacyjnie. Świetnie wykreowana opowieść. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń