wtorek, 25 marca 2014

Rozdział X

Siedziałam skulona na ziemi, a Nathan obejmował mnie ramionami. Czułam się tak bardzo samotna. Przed chwilą straciłam wszystko. Straciłam brata, który wcale nie był moim bratem.
Po spędzeniu tylu lat razem tak po prostu powiedział, że mnie nie potrzebuje i że chce mojej ,śmierci. To zabolało. Tak, zdecydowanie zabolało. Starałam się o tym teraz nie myśleć.
Czułam jak Nathan mnie podnosi i bierze na ręce. Jeszcze mocniej wtulam się w jego ramiona. Łzy ciekną po policzkach jak rwący potok górski. Brakowało mi tchu.
-Ciszej, już cicho...-pocieszał mnie Nathan niosący do samochodu. Wszedł ze mną na kanapę z tyłu i przytulił mocno do siebie
-Jedź do domu-powiedział smutnie do Toma, który zaskoczony wydarzeniami z ostatnich 10 minut odpalał samochód.



***

Gdy dojechaliśmy na miejsce Nathan wyciągnął mnie z samochodu i wniósł do Villi. Położył mnie delikatnie na kanapie w salonie i przykrył ciepłym kocem. W pokoju nikogo nie było.
Przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy by zaraz je otworzyć i ujrzeć Nathana z kubkiem herbaty. Chłopak podał mi kubek do ręki i usiadł naprzeciwko mnie w fotelu.
Usiadłam i upiłam łyk z kubka patrząc bez celu w podłogę. Czułam na sobie wzrok Nathana.
-Nie wiedziałem...przepraszam-szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałam
Czy Nathan przed chwilą mnie przeprosił? Ten wielki, brutalny Nathan? Niee... chyba mi się przesłyszało. To niemożliwe. Ale zaraz... za co on mnie przeprasza?

Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy
-No przepraszam-popatrzył mi głęboko w oczy, a ja od razu spuściłam wzrok. Nathan wstał z fotela i podszedł do mnie. Kucnął przy kanapie i chwycił mnie za rękę. Poczułam bliskość Nathana. Chłopak miał ciepłą dłoń. Wyciągnęłam rękę z jego obięć i wstałam z kanapy udając się do pokoju. Nie odezwałam się słowem od incydentu z Rickiem.
-Sam..-Nathan próbował mnie zatrzymać, ale na marne bo bez słowa odeszłam
Weszłam do pokoju. Położyłam kubek na stoliku i rzuciłam się z płaczem na łóżko. Nie hamowałam łez, płynęły cały czas. A gdy już płacz ustawał to na nowo wspominałam obojętną twarz brata, a łzy znów płynęły. Mój płacz usłyszał Tom i zapukał do drzwi po czym wszedł do pokoju.
-Sam..nie płacz, jakoś się ułoży-usiadł na brzegu łóżka
-Nic się nie ułoży, rozumiesz?-spojrzałam na niego ocierając każde kolejne łzy płynące po policzkach
-Będzie dobrze...-uśmiechnął się lekko
-Mogę zostać sama?-powiedziałam do chłopaka, który zamierzał mnie przytulić
Tom głośno westchnął, ale na moją prośbę wyszedł z pokoju. Wszedł natomiast Nathan.
-Sam, nie płacz...-powiedział
-Kiedy będę mogła stąd wyjść?-zapytałam ocierając łzy
-yyy co?-zapytał zdziwiony
-Nie jestem Ci już potrzebna...-powiedziałam
-Sam, ale ...-zaczął Nathan
-Co ale? Chciałeś mnie na okup, ale okazało się, że to nic nie da, więc albo mnie zabij, albo wypuść-powiedziałam obojętnie
-No możesz iść w każdej chwili...-powiedział smutnie chłopak
-Świetnie-powiedziałam sama do siebie wstając z łóżka i zbierając swoje rzeczy
Nathan przyglądał mi się ze zdziwieniem i w końcu rzekł:
-Sam, no co ty...Już jest późno, gdzie pójdziesz? Przenocuj tutaj...-
Bez słowa wyszłam z jedną torbą. Zeszłam po schodach w dół. Niestety w korytarzu spotkałam Toma, który widząc mnie z torbą pełną moich rzeczy zapytał:
-Co ty wyprawiasz? Zostaw tą torbę, nie wygłupiaj się...-pociągnął mnie za rękę
-Zostaw!-krzyknęłam i wyrwałam się z obięć chłopaka
Ubrałam kurtkę i wyszłam. Wyszłam z torbą na plecach słysząc za sobą błagalne tony chłopaków. Nie zważałam na nie i szłam przed siebie. Nie wiedziałam dokąd idę, ale wiedziałam, że jeśli zostanę dłużej w tym domu to zwariuję. Było już ciemno. Nie miałam nic oprócz kilku ubrań w torbie. Nie miałam pieniędzy, telefonu, ani nie wiedziałam gdzie jestem. Szłam już jakiś kawałek. Przechodziłam przez most i zatrzymałam się pośrodku niego. Rzuciłam torbę i stanęłam na pierwszym szczeblu mostu. Popatrzyłam w dół. Woda. Głęboka woda, a w wodzie odbicie księżyca. Kilka łez spłynęło po policzku. Poczułam powiew wiatru na twarzy. Pomyślałam o rodzicach. O tym, jak było kiedyś. Kiedyś miałam wszystko. Miałam dom, rodziców, kochającego brata... Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Straciłam wszystko. A zaczęło się od śmierci rodziców. Później to porwanie... Brat, który tak naprawdę nie jest moim bratem pragnie mojej śmierci...Weszłam na kolejny szczebel mostu.
-Nie mam już po co żyć!-krzyknęłam i skoczyłam w dół.




-------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział IX

Do pokoju wszedł Nathan
-Ubieraj się, za godzinę wyjeżdżamy-powiedział krótko i wyszedł
Zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Myślałam o Ricku. O tym wszystkim, co powiedział mi Tom.
Dlaczego brał? Dlaczego był dilerem? Zawsze wydawało mi się, że wiem o nim wszystko, a tu proszę. Nie
wiedziałam o nim kompletnie nic. Zawiodłam się na nim. Nie mogę już ufać nikomu...
Szybko się ubrałam i zeszłam na śniadanie, które zrobił mi Tom.
-Cześć-powiedział i usiadł naprzeciwko mnie z kubkiem kawy w dłoni
-Hej-wymamrotałam i usiadłam na miejsce.
-Jak tam?-zapytał
-Jakoś leci...-powiedziałam sięgając po rogalika
Zjedliśmy śniadanie w milczeniu i wsiedliśmy do samochodu w którym siedział już Nathan.
-Gdzie jedziemy?-zapytałam
-Zobaczysz skarbie-Nathan puścił mi oczko
-Nie mów do mnie tak, proszę-powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy. Już się go nie bałam. To znaczy, bałam się,
ale chciałam mu pokazać, że wcale nie jestem "trzęsącą się małą dziewczynką".
-Ale ja lubię tak do Ciebie mówić księżniczko-powiedział Nathan pokazując rządek lśniących zębów
-Yhhh...-westchnęłam głośno
Ruszyliśmy. Jechaliśmy przez las, a potem kawałek autostradą. Zatrzymaliśmy się przy polanie na parkingu, obok jakiegoś samochodu.
-Zaczekaj-powiedział Nathan lekko zdziwiony i wysiadł kierując się w stronę tajemniczego samochodu.
Podszedł do samochodu i złapał się za głowę. Wyglądał na bardzo zaskoczonego. Nie miałam pojęcia o co chodzi, gdy nagle ujrzałam postać wewnątrz samochodu.
Nie mogłam uwierzyć, że tą postacią był nie kto inny jak mój brat Rick. W ekskluzywnym samochodzie, z czarnymi okularami na nosie.
-Czekam aż odda wam kasę a tu proszę!-powiedziałam wkurzona otwierając drzwi samochodu
-Ej, Sam! Czekaj, miałaś...-powiedział Tom, ale za późno, bo już wysiadłam. Podeszłam do Nathana i brata.
-Co ty tu robisz! wsiadaj do samochodu-warknął na mnie Nathan
-Gdzie byłeś! Gdzie ty do cholery byłeś!-rozpłakałam się i chwyciłam za drzwi od strony kierowcy, ale niestety Nathan chwycił mnie w pasie i odciągnął.
-Puszczaj!-krzyknęłam wyrywając się do brata, który właśnie wyszedł z samochodu. Miał chytry uśmiech na twarzy i przyglądał nam się.
-Cześć Sami-powiedział kręcąc kluczykami na palcu
-Cześć Sami? Czy ja się przesłyszałam? Rick zabierz mnie stąd, błagam-powiedziałam z niedowierzaniem
-Chyba żartujesz... nie potrzebuję Cię-powiedział śmiejąc się
Nie mogłam w to uwierzyć. Rick przed chwilą powiedział, że mnie nie potrzebuje? To ja czekam, aż mnie znajdzie i wierzę, że mnie wyciągnie z tego bagna, a
on tak po prostu mówi, że mnie nie potrzebuje... Czekam na niego tydzień... Tydzień męki... Jak on tak mógł? Własny brat!
-Rick, o co chodzi? Dawaj kasę a my oddamy Ci siostrę-powiedział Nathan nadal mnie trzymając
-Zapomnij-powiedział obojętnie



Nathan przystawił mi broń do skroni i powtórzył
-Dawaj kasę, albo rozwalę jej łep-warknął
-Nie będę się powtarzał, zabij ją. No dawaj-powiedział Rick, a jego uśmiech nie schodził z twarzy
-Aha i ona nie jest moją siostrą stary-powiedział patrząc mi prosto w oczy
-Co?-zapytał Nathan nadal trzymając pistolet obok mojej głowy
-Jest adoptowana-powiedział obojętnie
Nigdy bym nie pomyślała, że mogę być adoptowana...
-To nie prawda!-krzyknęłam
-Oj Sami, jesteś adoptowana i wiem to już od dawna. Jestem jedynakiem. Moja mama podczas porodu miała komplikacje i nie mogła zajść w ciążę drugi raz-powiedział Rick
-Co ty mówisz?-zapytałam ze łzami w oczach
-No, dlatego Cię adoptowali. Miałem Cię już dawno zabić, więc stary zabiją ją, nie jest mi potrzebna- skierował się do Nathana
Chłopak nie wiedział co zrobić. Nadal trzymał broń przy mojej skroni, a ja z każdym kolejnym słowem Ricka traciłam wiarę, że przeżyję. Że będę normalnie żyć...
Rick wsiadł do samochodu i odjechał. Nathan oparł mnie o skałę i wymierzył we mnie z pistoletu. Jego ręcę zaczęły się trząść.
-No strzelaj! zabij mnie! zrób to! nie mam już po co żyć!-krzyczałam płacząc
Nathan stał z wymierzonym we mnie pistoletem i nie wiedział co zrobić.
-No strzelaj tchórzu!-krzyknęłam
Chłopak opuścił broń i podbiegł do mnie. Zatapiając mnie w silnym uścisku. Usłyszałam, że płacze. Nathan rozpłakał się jak małe dziecko, a ja opadłam w jego ramiona...


----------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

sobota, 15 marca 2014

Rozdział VIII

-No więc, Twój brat jest w to wszystko wplątany-powiedział Tom po długiej krępującej ciszy
-To znaczy?-zapytałam
-To znaczy, że jesteś porwana przez twojego brata..-powiedział
-Jak to? co on ma z tym wspólnego?-zapytałam niedowierzająco
-Twój brat jest dilerem... i wplątał się w niezłe bagno...-
-Cooo?-zapytałam zaskoczona, nie mogłam uwierzyć, że Rick jest dilerem, jak on mógł mnie tak oszukać?
-No, brał od Nathana towar i go rozprowadzał-
-No dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego?-
-Jest winien kupę kasy Nathanowi...-
-Za co?-
-Za to, że brał. Brał towar, który powinien rozprowadzić, na domiar złego nie dawał Nathanowi kasy-
-Czyli twierdzisz, że Rick jest ćpunem i dilerem w tarapatach tak?-
-Dokładnie tak, więc Nathan musiał Cię porwać dla okupu-
-Czyli czekamy aż Rick odda wam kasę tak?-
-Brawo-powiedział smutnie Tom
-Skąd Rick weźmie tą kasę?-powiedziałam sama do siebie
-I jest jeszcze jeden problem...-powiedział chłopak patrząc w podłogę
-Jaki?-zapytałam
-Rick...-zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi
-Proszę-powiedziałam
Do pokoju wszedł Nathan. Popatrzył na Toma
-Młody co ty tu robisz?-zapytał wkurzony chłopak
-Nic, przyniosłem jej ciuchy-powiedział obojętnie
-Dobra, idź na dół, muszę z nią pogadać-
Tom wyszedł z pokoju, a Nathan zamknął za nim drzwi.
-Jak myślisz Rick Cię szuka?-zapytał
-Nie wiem...-powiedziałam smutnie
-Zaczynacie mnie wszyscy wkurzać!-warknął i uderzył pięścią w ścianę
Przestraszyłam się i odsunęłam się od Nathana
-Boisz się?-zapytał patrząc mi głęboko w oczy
Nie odpowiedziałam mu spuszczając wzrok na ziemię.
-Zadałem Ci pytanie-warknął, a ja jeszcze bardziej znieruchomiałam
Podszedł do mnie bliżej i pogładził mój policzek
-Lubię gdy się boisz-musnął ustami mój podbródek
Chwyciłam rękami kolana i przysunęłam do brody zrzucając rękę Nathana z twarzy
-Co jest?-zapytał
-Nicc...-wymamrotałam
-Boisz się.-powiedział stwierdzając fakt
-Trochę-odpowiedziałam nadal parząc w podłogę
-Jesteś słodka-chwycił mój podbródek i zmusił mnie aby popatrzyła w jego czekoladowe oczy.
Widziałam w nich coś więcej niż brutalnego Nathana. Widziałam małego, zagubionego chłopca.
Trudno było przewidzieć co się zaraz stanie, ale chłopak w głębi duszy był dobry.
Nathan skierował swoje usta w moją stronę, aby mnie pocałować.
-Przestań-zmusiłam się aby mu przeszkodzić
Popatrzył na mnie i puścił mój podbródek. Pochylił się aby wyszeptać mi kilka słów na ucho:
-Myślisz, że jesteś silna, ale tak naprawdę w środku trzęsiesz się jak mała dziewczynka...-
Musnął moje ucho i wyszedł zamykając za sobą  drzwi. Wybuchnęłam gorzki płaczem. Przycisnęłam kolana do klatki piersiowej. Nie mogłam uspokoić oddechu, a łzy lały się strumieniami.
Pomyślałam o rodzinie. O tym, jak kiedyś było. Wróciłam do dni w których Rick i ja cieszyliśmy się jako małe dzieci. Biegaliśmy po podwórku sprzeczając się kto jest szybszy.
Pomyślałam o tym, jak mama krzątała się po kuchni, a tata pracował w garażu nad nową huśtawką dla mnie i brata.
A teraz? Teraz jestem sama. Siedzę w jakimś domu przepełnionym gangsterami i ich dziewczynami.
"Nie należę do tego świata. Nie poradzę sobie tutaj!"-mówiłam w myślach
Nie mogłam ufać teraz nikomu. Straciłam rodziców, a przede wszystkim brata. Brata z którym żyłam na co dzień. Brata któremu ufałam.
"Nie mam na tym świecie już nikogo. Nikogo. Zostałam całkiem sama"-powtarzałam w myślach aż w końcu zasnęłam...



---------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział VII

Przez kilka dni leżałam w szpitalu wracając do zdrowia. Tom siedział ze mną prawie cały czas, a Nathan odwiedził mnie może z dwa lub trzy razy. Nie rozumiałam tego chłopaka,
ale coś mnie do niego ciągnęło. Był strasznie tajemniczy. Najpierw okazywał współczucie, a w następnej sekundzie mnie poniżał. Nigdy nie spotkałam takiej osoby.
Nadal nie wiedziałam gdzie mnie wywożą, ale nie miałam siły wymyślać kolejnych ucieczek bo i tak wiedziałam, że Nathan nie pozwoli mi uciec. A nawet gdyby mi się udało, to
i tak nie miałabym gdzie się podziać... Tom pomógł spakować mi rzeczy, które razem z Nathanem zakupili, gdy leżałam w szpitalu. Wyszliśmy z budynku, a przed samochodem czekał już Nathan witając mnie jak zawsze:
-No księżniczko, wyzdrowiałaś, a spróbuj wywinąć jeszcze jakiś numer.. wsiadaj-otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam. On zajął miejsce pasażera z przodu, Tom natomiast usiadł za kierownicę.
-Za 2h powinniśmy być na miejscu-Nathan uśmiechnął się do mnie
-A gdzie dokładnie jedziemy?-zapytała
-Dowiesz się na miejscu skarbie-powiedział do mnie czule. Nienawidziłam takiego Nathana, który był fałszywie miły, ale bardziej nienawidziłam gdy był wkurzony. Wkurzony Nathan
był nieobliczalny i wtedy bałam się go najbardziej.




***

Wjechaliśmy przez ogromną, ozdabianą bramę. Podjechaliśmy pod budynek. hmm, może lepiej nazwać to Villą, bo to co ujrzałam było ogromne. Widać było, że mieszkają tutaj ogaci ludzie.
-Jesteśmy na miejscu-zaklaskał w dłonie Nathan
Wysiedliśmy z samochodu. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi. Nie miałam siły by mu się sprzeciwiać, więc poczłapałam za nim. Weszliśmy przez ogromne drzwi do środka.
Ujrzałam ogromny, pełen przepychu salon w którym siedzieli jacyś ludzie. Kilka mężczyzn i kobiet.
-Nathan! stary, myśleliśmy, że nigdy tu nie dotrzesz!-krzyknął i podbiegł do Nathana jakiś facet. Wszystkie oczy skierowały się na mnie
-Nowa lalunia?-zapytała jedna z kobiet
-No co ty, porwałem ją-chłopak w odpowiedzi wyszczerzył zęby
Czułam się jak na targowisku, każdy mi się przyglądał i patrzył z niedowierzaniem.
-Skarbie, chodź pokażę Ci gdzie Twój pokój-powiedział do mnie Nathan i złapał mnie za rękę
Kiedy tylko wyszliśmy z salonu, wyrwałam się z jego obięć i popatrzyłam na niego tępym wzrokiem
-O co Ci chodzi księżniczko?-zapytał uśmiechając się i sięgając po moją dłoń
-Po co tu przyjechaliśmy?-odpowiedziałam pytaniem
-Pomieszkamy tu trochę, aż dostanę kasę, a potem wrócisz do domu-powiedział i otworzył drzwi do mojego nowego pokoju. Weszliśmy do pomieszczenia, Nathan rzucił torbę na moje łóżko
-To Twój pokój, radzę z niego nie wychodzić, gdy mnie nie będzie, bo Ci faceci mają na Ciebie chrapkę- mrugnął do mnie i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżko i popatrzyłam w okno.
-Co ja teraz zrobię?-powiedziałam sama do siebie. Podciągnęłam kolana do brody i zamknęłam oczy wciągając powietrze do płuc. Z dołu było słychać głośne rozmowy i śmiech osób. Ktoś zapukał do pokoju.
-Proszę-odpowiedziałam nie ruszając się z pozycji
Do pokoju wszedł Tom z zakupionymi ciuchami.
-Przyniosłem Ci kilka rzeczy, pewnie Ci się przydadzą-powiedział kładąc rzeczy obok łóżka na podłodze. Skierował się do drzwi, ale zatrzymał się na dźwięk mojego głosu
-Tom..-
-Tak Sam?-zapytał obracając się do mnie
-Możesz zostać?-zapytałam wpatrując się w kolana
-Ok-chłopak zamknął drzwi i usiadł obok mnie na łóżku. Siedzieliśmy tak wsłuchując się w nasze oddechy.
-Ile będę tu siedzieć?-zapytałam przerywając nerwową ciszę
-Nie wiem, ale Twój brat...-powiedział nagle przerywając
Podniosłam głowę spoglądając na niego ze zdziwieniem
-Co?-zapytałam niedowierzająco, że wspomniał coś o moim bracie
-Nic, nie powinienem Ci tego mówić...-rzekł wstając z łóżka
-Stój, Tom proszę powiedz mi, nie mogę tutaj tak siedzieć bez żadnej wiadomości...-poprosiłam go
-Dobra, ale obiecuj, że nie powiesz nic Nathanowi, on mnie zabije jak się dowie, że cokolwiek Ci powiedziałem...-Rzekł wracając na swoje miejsce
-Ok.-powiedziałam, siadając wygodniej...




----------------------------------------------------------------------------
Macie tutaj taki, jakiś wyskrobany :P
Następny dodam dopiero za 2 dni, chyba, że dostanę nagłej weny twórczej i coś napiszę :)
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją do napisania kolejnego rozdziału :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

środa, 12 marca 2014

Rozdział VI

Przytomność odzyskałam w ramionach Nathana przed szpitalem. Lekko otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie.
-Oh, co ty wyprawiasz dziewczyno...-szepnął do mnie kiedy zauważył, że odzyskałam świadomość
Wtuliłam się w jego ramiona, a on przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie. Weszliśmy do szpitala i od razu zajęli się mną lekarze. Nathan położył mnie na szpitalnym łóżku
i usiadł na krześle obok mnie patrząc mi w oczy. Nie mogłam znieść jego wzroku, więc zamknęłam oczy. Pielęgniarka zajęła się moim zranionym nadgarstkiem. Do sali wszedł lekarz i skierował się do pielęgniarki:
-Proszę podłączyć kroplówkę i krew, a pana proszę o rozmowę-
Nathan wyszedł z sali za lekarzem, nie poszli daleko, bo tylko za szklane drzwi, które nadal były otwarte. Dzięki temu mogłam usłyszeć całą ich rozmowę:
-Pacjentka straciła dużo krwi-zaczął lekarz
-Co z nią będzie?-zapytał Nathan
-Musi zostać tu kilka dni-powiedział i spojrzał w moim kierunku
Świetnie... jeszcze tego brakowało, zostać w szpitalu kilka dni...Zamknęłam oczy i nie przystłuchiwałam się już rozmowie. Ktoś chwycił nie za rękę, i otwarłam oczy.
Zobaczyłam zatroskaną twarz Toma.
-Jak się czujesz?-zapytał
-A jak mam się czuć?-odpowiedziałam pytaniem
-Będzie dobrze...-powiedział chłopak pocieszając mnie
Nie chciałam słuchać czy będzie dobrze, czy nie będzie... Zamknęłam więc oczy, ale usłyszałam głos Nathana.
-Świetnie... Tom trzeba pomyśleć nad noclegiem bo zostajemy w miejscu na kilka dni...-
-Ok, no to chodź czegoś poszukamy, a Sam nie się prześpi. Pewnie jest zmęczona...-odpowiedział Tom i pociągnął za rękę Nathana. Obaj wyszli a ja zasnęłam.



***

Kiedy się obudziłam Nathan siedział przy łóżku i patrzył na mnie.
-Co?-zapytałam zdziwiona, że mi się tak przygląda
-Po co to zrobiłaś?-zapytał
-A jak myślisz?-spojrzałam mu w oczy
-No właśnie nie wiem, przecież nie dzieje Ci się żadna krzywda...-odpowiedział
-Co? Porwaliście mnie i ty mi mówisz, że nie dzieje mi się krzywda? Nathan co ty mówisz?-zdenerwowałam się, Nathan tylko spojrzał na mnie.
-No coo?-znów zapytałam
-Nigdy nie zwróciłaś się do mnie po imieniu...-Powiedział zdziwiony
-Serio, aż tak Cię to dziwi?-zapytałam
-Nie ważne...-rzucił krótko i szybko wyszedł z sali, wszeł natomiast Tom z butelką wody mineralnej
-Trzymaj mała-podał mi wodę i usiadł na miejscu Nathana
-Jak się czujesz?-zapytał z troską
-Nie wiem-odpowiedziałam zastanawiając się nad reakcją Nathana. Czy on zawsze musi być taki tajemniczy? Czemu po prostu nie powie mi o co chodzi..
-Będzie dobrze-Tom posłał mi lekki uśmiech
-Nie będzie dobrze-odpowiedziałam i obróciłam się do niego plecami
Przez dłuższą chwilę trwała krępująca cisza, ale Tom przerwał ją:
-Wiem, że jest Ci ciężko..-
-Co ty możesz wiedzieć?-przerwałam mu
-Sam, ja...-
-Przestań-znowu mu przerwałam
Tom tylko głośno westchnął i wyszedł z sali.



---------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział V

Nie mogłam w to uwierzyć, że Tom jest taki opiekuńczy, że właśnie mnie przytula. Że mimo, że mnie porwał razem z Nathanem okazuje mi tyle uczuć. Nie mieściło mi się to w głowie,
ale nie opierałam się, gdy nadal mnie przytulał. Potrzebowałam teraz mojego brata Ricka. Potrzebowałam go jak nigdy wcześniej. Owszem potrzebowałam go, gdy nasi rodzice zginęli w wypadku, ale teraz potrzebuję go równie bardzo. Martwiłam się czy jeszcze kiedyś się z nim zobaczę. Bałam się, że nigdy mnie nie znajdzie i już zawszę będę sama.


***
Nathan stanął przy jakimś pubie obok stacji benzynowej. Wszyscy wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do budynku. Już zanim tam weszliśmy wszędzie unosiły się rozmaite zapachy przepysznych dań. Zajęliśmy stolik obok okna.
-Skarbie co bierzesz?-zapytał Nathan
-Obojętne-odpowiedziałam nie opierając się już, byłam strasznie głodna
-No ok, a ty Tom-skierował swoje pytanie do brata
-Weź mi coś czym się można dobrze najeść-Tom klepnął w ramie brata
-Dobra, to idę coś zamówić-zaśmiał się Nathan
Siedzieliśmy przy stoliku w ciszy. Czułam wzrok Toma na moim ciele, ja natomiast patrzyłam tępym wzrokiem w stół.
-Sam..-zaczął
-Hmm?-wydałam dziwny dźwięk nadal gapiąc się w stół
-Nie przejmuj się nim..-Tom nadal drążył temat
Spojrzałam na niego. Chłopak przyglądał mi się z troską. Miał błękitne oczy. Pełne otuchy. Nadal nie wierzyłam, że jest porywaczem. To niemożliwe.
-Sam, Nathan jest trochę...-zaczął
-Jest trochę? no? jest trochę dupkiem? palantem? znęca się nade mną?-przerwałam mu
-Yhhh..-głośno westchnął
-Idę do toalety-rzuciłam krótko i wstałam od stołu, ale drogę zagrodził mi Nathan
-A księżniczka gdzie się wybiera?-uśmiechnął się łapiąc mnie za rękę
-Idę do toalety, a teraz mnie puść-warknęłam
-Ooh, znów pokazujesz pazurki, nie ładnie-nadal trzymał mnie za nadgarstek
-Przepraszam-wymamrotałam i czekałam, aż mnie puści. Wreszcie mnie puścił i powiedział
-Tylko szybko, bo zaraz jedzenie przyniosą-
Przeszłam przez salę i weszłam do damskiej toalety. Spojrzałam na pęknięte lustro. Osunęłam się przy ścianie i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Dobrze, że byłam sama w toalecie, bo pewnie ktoś by zaraz zareagował. Płakałam z 10 minut zastanawiając się dlaczego mnie to spotkało? dlaczego jestem uwięziona z tym dupkiem? Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Sam, jesteś tam?-zapytał Tom
-Odejdź-powiedziałam jeszcze bardziej wybuchając płaczem
-Sam, proszę cię, bo Nathan zaraz tu przyjdzie, chodź-prosił chłopak
-Dajcie mi spokój!-krzyknęłam
-Nie rób scen, proszę wyjdź-Tom zaczął mnie błagać
-Odejdź, nie wyjdę stąd, nic mi nie pozostało jak się zabić, rozumiesz?-powiedziałam nadal płacząc
-Sam, przestań, co ty chcesz zrobić-zapytał, a ja wzięłam odłamek szkła i znów podeszłam do drzwi
-Jeśli będę martwa, dacie mi spokój-powiedziałam przecinając szkłem nadgarstek. Krew szybko zaczęła płynąć wzdłuż mojej ręki i skapywać na ziemię.
-Sam! Sam co robisz! przestań!-krzyczał Tom
-Co jest?-usłyszałam głos Nathana.
-Nie wiem, ona sobie coś chyba zrobiła!-stwierdził chłopak
-Odsuń się-usłyszałam ostatnie słowa tak jakby za mgłą, traciłam przytomność. Spojrzałam osatni raz na mokrą od krwi rękę i zamknęłam oczy...


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania zapraszam na ASK

Dodatek : Kim jest Nikodem?





     Nikodem - najlepszy przyjaciel Samanthy, wrzucił jej do drinka narkotyk podczas imprezy.
                                          Przez niego Samantha została porwana.

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział IV

Wszystko wydało się tak banalnie proste... Impreza, alkohol, potem Nathan i Tom przyglądający mi się w klubie i nagle film się urywa... Ostatnio tańczyłam z Nikodemem, ale on nie mógłby mi takiego czegoś zrobić...Nie! Nikodem nie jest do tego zdolny... Przecież to mój przyjaciel i na pewno mnie szuka...
Sama siebie oszukiwałam. Nie mogę o tym myśleć, teraz zostałam uprowadzona i muszę zrobić wszystko by znów trafić do domu, ale to nie będzie takie łatwe...
-Samii...?-powiedział błagalnym tonem Nathan
-co?-żuciłam spod koca, leżałam na kanapie przykryta czerwonym kocem
-grzeczniej skarbie-komicznie poprosił Nathan
-yhm-chrząknęłam
-o co ci znowu chodzi? przecież nas lubisz, a nawet widziałem jak na Ciebie działam-zaśmiał się chłopak
-odpieprz się-warknęłam
-hej hej hej, przesadziłaś! Tom zatrzymaj się-warknął Nathan na brata
-Jezu Nath daj spokój...-poprosił Tom
-nie! masz się zatrzymać tu i teraz-warknął jeszcze raz, a Tom posłusznie zjechał na pobocze, szybko się podniosłam bo wiedziałam co mnie czeka
Nathan przesiadł się do tyłu i usiadł specjalnie blisko mnie sycząc mi do ucha:
-skarbie mówiłem Ci, bądź grzeczna bo pożałujesz...-
Nic nie odpowiedziałam i przełknęłam głośno ślinę, za głośno bo Nathan odrazu to skomentował:
-uhh jak ja lubie jak się boisz-drwił
Sięgnął ręką do mojego uda i przejechał po gołej skórze, miałam na sobie krótkie spodenki jeszcze z imprezy. Ciarki przeszły mi po plecach i szybko zżuciłam jego rękę
-o co chodzi? przecież wiem, że tego chcesz-znów sięgnął ręką do mojego uda
-zabierz tą rękę-broniłam się
-a co? myślałaś że chciałbym mieć taką jak ty?-zadrwił
Zatrzęsłam się z zimna i poczułam się poniżona jak nigdy wcześniej
-Nathan weź przestań-poprosił Tom
Nathan nachylił się do mojego ucha i poczułam jego oddech:
-Toma kiedyś przy nas nie będzie, więc radzę żebyś była grzeczna i nie stawiała oporu-musnął płatek mojego ucha i odsunął się na drugi koniec samochodu
uhh, nienawidziłam tego palanta. Za każdym razem kiedy się zbliżał i naruszał moją przestrzeń osobistą bałam się go bardziej. W samochodzie zrobiło się zimno. Moje dłonie i nogi zaczęły się trząść. Nathan spojrzał na mnie i podał mi swoją bluzę. Bez słowa oddałam ją spowrotem na co się zaśmiał
-przecież jest ci zimno, bierz bluzę nie marudź-
-nie chcę-rzekłam nadal się trzęsąc
Mimo moich odrzuceń Nathan przykrł mnie. Odrazu zrobiło mi się cieplej. Było już późno i szybko zasnęłam.



***

Obudziłam się w ramionach Nathana. Za oknami już świtało. Było mi wygodnie więc nie dałam poznać, że się obudziłam. Leżałam tak w jego ciepłych i silnych ramionach czując się bezpiecznie. Potrzebowałam tego, potrzebowałam wsparcia i bezpieczeństwa. Od kilku dni spotykały mnie same poniżające sytuacje...
A teraz gdzy tak leżałam wyobrażałam sobie, że leże w ciepłym łóżku. Że znowu jestem w domu, że rodzice nadal żyją. Momentalnie zrobio mi się smutno...Kilka łez spłynęło mi po policzku co od razu zauważył Nathan i bardziej przytulił mnie do siebie. Zaskoczył mnie, przecież on nie okazuje uczuć... Jest typem, który robi wszystko by mnie poniżyć i ośmieszyć. Nie wierzę, że okazał mi jakieś współczucie i nie myliłam się, bo śmiejąc się powiedział :
-Sami, nie płacz. Nie jest tak źle, przecież leżysz w ramionach najseksowniejszego faceta na świecie-
Szybko wyplotłam się z jego obięć i rzuciłam w niego bluzą krzycząc:
-Dupek! jesteś cholernym dupkiem!-
-co ty powiedziałaś?-z łagodnego i drwiącego Nathana stał się okrutny i pełen gniewu człowiek
Pochylił się i wargnął:
-odwołaj to albo porozmawiamy inaczej!-przestraszyłam się i bez żadnych wahań powiedziałam:
-przepraszam-
-oh słodka jesteś, mówiłem Ci, że lubię jak się boisz?-znów powrócił wcześniejszy Nathan
Zwinęłam się w koc i mimo mojej walki z samą sobą rozpłakałam się. Płakałam głośno, już nie dawałam rady...
-Nathan idioto..-powiedział Tom
-no co? jezu jaka beksa...dobra weź się zamienimy bo z nią nie wytrzymie i jej coś zaraz zrobie...-Nathan powiedział do brata
Tom zjechał na pobocze i razem z bratem zamienili się miejscami, gdy tylko Tom zajął miejsce pasażera z tyłu przytulił mnie mocno do siebie. Nie odwzajemniłam uścisku, ale
też nie stawiałam oporu. Łzy już teraz same spływały po policzkach.
-no już dobrze, Sam nie płacz-słyszałam słowa dodające mi otuchy.



-------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział III

Kiedy się obudziłam chłopcy jeszcze spali, Tom na podłodze, a Nathan na ogromnym łóżku. Ku mojemu zdziwieniu żaden nie miał koszulki. Patrzyłam na ich umięśnione ciała i dopiero teraz zauważyłam wszystkie detale. Nathan był starsznie przystojny. Miał brązowe, ciemne włosy i długie rzęsy. Po prawej stronie pleców widniał tatuaż. Chyba jakiś napis, niestety nie mogłam się przyjrzeć, bo leżał na końcu pokoju. Uśmiechał się przez sen. Miał piękny, ale zadziorny uśmieszek na twarzy. Tom natomiast był mniej umięśniony niż brat, miał blond włosy, ale również był przystojny jak Nathan. Jego tatuaż też był po tej samej stronie co brata, ale niestety nie umiałam go odczytać. Przyglądałam się im przez parę minut kiedy usłyszałam drwiny Nathana:
-Skarbie, aż tak Cię pociągamy, że patrzysz na nas godzinami?-zamrugał oczami
Szybo się odwróciłam czując jak policzki palą mi się ze wstydu. Leżeliśmy tak przez kilka kolejnych minut, a ja czułam piekielny wzrok Nathana na całej mojej skórze. Przyglądał mi się, a ja nienawidziłam gdy ktoś mi się przygląda. Nie umiałam wytrzymać już tego wzroku więc wstałam i skierowałam się do drzwi łazienki czując, że każdy mój ruch jest badany przez Nathana. Tom jeszcze spał. Kiedy weszłam do łazienki szybko zrzuciłam ubrania i wzięłam prysznic. Każdą cząstkę mojego ciała myłam powoli i dokładnie, tak jakbym chciała zmyć z siebie wzrok Nathana. To było strasznie krępujące gdy mi się tak przyglądał. On robił wszystko, żeby mnie poniżyć. Kiedy wyszłam z łazienki od razu Nathan podszedł do mnie i oparł ręce o ścianę tak, że nie miałam możliwości ucieczki spod jego ciała
-mmm ładnie pachniesz, ale dłużej w łazience nie dało się siedzieć?-powiedział mi słodko na ucho, a ja poczułam jego oddech na szyi. Ciarki przeszły mi po plecach, na co Nathan tylko się zaśmiał.
-oj skarbie jaka ty jesteś śliczna jak się tak boisz-spojrzał mi głęboko w oczy, a ja szybko odwróciłam wzrok. Nathan się zaśmiał.
-Dobra, chodź jedziemy, Tom znalazł nowe BMW-posłał mi oczko i wyszedł z pokoju
Szybko pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam za nim, wiedząc, że nie mam żadnych szans na ucieczkę. Tom czekał już przy samochodzie słodko się uśmiechając. Wszyscy zajeliśmy swoje miejsca w czarnym BMW, tym razem z białą skórą w środku. Tom za kierownicę, Nathan za pasażera a ja usiadłam z tyłu zapinając pasy bezpieczeństwa. Znów wjechaliśmy na autostradę, a Nathan podgłośnił muzykę. Patrzyłam przez okno zastanawiając się dokąd jedziemy.
-chcesz coś do jedzenia skarbie?- Nathan żucił krótko
-nie-odpowiedziałam sucho, czując jednak głód
-oj no weź, na pewno jesteś głodna, księżniczki też muszą jeść-znów te jego drwiny w moją stronę
-Musisz coś jeść Sam-dodał Tom
-nie chcę, nie chcę od was nieczego-odpowiedziałam i zwinęłam się w kłębek
-nie to nie, jak zgłodnieje to poprosi-zaśmiał się Nathan do Toma
Nienawidziłam go, z każdym nowym dniem, z każdą chwilą coraz bardziej go nienawidziłam. Ten jego głupi ton głosu i te fałszywo troskliwe gesty...
-Moge wiedzieć gdzie jedziemy?-nie mogłam już tłumić kolejnych pytań bez odpowiedzi
-Do Nowego Yorku Skarbie-odpowiedział słodko Nathan
-możesz przestać mnie tak nazywać?-wreszcie postawiłam się chłopakowi
-yy nie mogę-obrócił się i posłał mi oczko
-nienawidzę cię-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy
-powtarzasz się Sami-uśmiechnął się do mnie
-Przestań! Przestań mnie tak nazywać, rozumiesz?-
-oo jaki bulwers, skarbie nie denerwuj się-zaśmiał się Nathan, Tom tylko słuchał naszego dialogu, a sam się nie odzywał
Opanowała swoje emocje bo wiedziałam, że obrażanie go nie da mi nic więcej niż jego gniew, a Nathana lepiej nie wkurzać... Nadal próbowałam z nich coś wyciągnąć:
-Tom...-wypowiedziałam imię kierowcy, nie chciałam już rozmawiać z Nathanem
-hmm?-odpowiedział zamyślony
-Dlaczego akurat wypadło na mnie? dlaczego właśnie ja się tutaj znalazłam?-zapytałam z wyrzutem
-Księżniczka boi się już zadawać mi pytania?-zadrwił Nathan, ale go zignorowałam
-Dlaczego ty? hmm może dlatego, że ładnie tańczyłaś w klubie? he he he-zaśmiali się oboje
Teraz wszystko mi się przypomniało... Jak poszłam do klubu ze znajomymi, wypiłam kilka drinków i zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy mi się przyglądają. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co może mnie spotkać... Alkohol dał mi popalić i pamiętam, że z klubu pomagał mi wyjść jeden mężczyzna, a dalej nie pamiętam już nic.
-To wy mnie wywlekliście z klubu?-zapytałam niedowierzając
-nie skarbie, to ty sama przyleciałaś w moje ramiona-zaśmiał się Nathan
-nie pamiętasz?- zapytał Tom
-napewno nie pamięta, przecież ten koleś jej czegoś dosypał-powiedział Nathan
-co? jaki koleś? co mi dosypał?-zapytałam niedowierzając
-no nie wiem, jakiś koleś ci czegoś dosypał a potem poszłaś z nim tańczyć i trochę ci odbiło-powiedział obojętnie Tom
-coo?-zapytałam jeszcze raz
-noo, po co pytasz skoro już słyszłaś-zaśmiał się Nathan
-to niemożliwe...-powiedziałam sama do siebie



---------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział II

-no już budzimy się, Sami-usłyszałam Toma powoli otwierając oczy
-co jes..-wymamrotałam czując, że jeden z chłopaków trzymał mi nogi w górze
-no księżniczka wstała, więc jedziemy dalej-Nathan brutalnie upuścił moje nogi
-ała!-syknęłam z bólu
-ruszaj się bo ci pomogę a wtedy nie będzie miło-warknął Nathan
Powoli wstałam z miejsca ale zaraz zatoczyłam się lekko i upadłam w ramiona Toma.
-Nath weź ją, nie widzisz, że jej słabo?-
-ah te kobiety...zero wytrzymałości, takie to kruche...-powiedział sam do siebie i wziął mnie na ręce, tym razem już delikatnie
Nathan wsadził mnie do samochodu, hmm może nie wsadził bo to za brutalne, ale położył mnie delikatnie na czarną kanapę samochodu,
aż sama się zdziwiłam, bo widziałam w nim tylko brutalność i obojętność na ból.
Znowu wyjechaliśmy z pobocza i dołączyliśmy do ruchu drogowego. Jechaliśmy jakieś 2-3 godzinki. Chłopaki się nie odzywali,
Chciałam im zadać kilka pytań co do mojego pobytu w ich samochodzie, ale nie chciałam pokazać, że jestem słaba, więc pierwsza się nie odezwałam.
Leżałam sobie z tyłu i myślałam do czego ja im jestem potrzebna. No tak, powiedzieli, że dam im kasę, tzn. że za mnie będą mieli kasę...
Kurcze, gdzie oni mnie wiozą? Mam nadzieję, że nie jestem ofiarą handlu żywym towarem, albo że nie sprzedają mnie do jakiegoś
domu publicznego...Tak bardzo się boję. Dlaczego mój brat mnie nie szuka? A może on mnie szuka, tylko nie wie gdzie ma mnie szukać...
Czemu w ogóle mnie to spotkało? Przecież ja ich na oczy nie widziałam...  Moje rozmyślania przerwał krzyk Nathana
-kładź się! nisko! Sam! nisko!- po tych słowach położyłam się na ziemi i usłyszałam kilka strzałów z tyłu kierujących na nasz samochód
Zobaczyłam, że Nathan wyciąga broń zza siebie i wychyla się przez okno. Usłyszałam jeden strzał, drugi, trzeci... a po trzecim
Tom stracił panowanie nad pojazdem i ostro skręciliśmy w prawo do pobocza. Trwało to zaledwie kilka minut i uderzyliśmy z drzewo.
Nathan wyczołgał się z auta razem z Tomem. Kiedy wyszli otworzyli tylnie drzwi i ujrzeli mnie leżącą na ziemi z krwawiącą głową i wargą.
-kurde...Nathan wyciągnij ją-powiedział Tom
Nathan wyciągnął mnie z rozbitego samochodu i położył na trawie.
-nic Ci nie jest?-zapytał chłopak
-Nic mi nie jest?! nic mi ku*wa nie jest?! wszystko mi jest! Wy mi jesteście! Nienawidzę was!- dostałam maksymalną dawkę adrenaliny,
wstałam i zaczęłam bić Nathana, ale on tylko mnie złapał i przytulił mocno do siebie. Poddałam się, dawka adrenaliny działała tylko przez kilka sekund, a teraz chciałabym, aby ta chwila trwałą wiecznie. Potrzebowałam tego, potrzebowałam współczucia, miłości...
Nathan zauważył, że odwzajemniam uścisk, więc szybko mnie puścił śmiejąc się
-oj księżniczko, mówiłaś, że nas nienawidzisz a tu proszę, sama lecisz w moje ramiona-
Spojrzałam na niego gniewnymi oczami.
-dobra ludzie, trzeba iść na najbliższą stację, bo jak widzicie nie mamy już czym jechać-zmartwił się Tom, jedynie on potrafił dodać
mi otuchy, być spokojnym i opanowanym, był troskliwy, dlatego dziwiło mnie to, że to on jest porywaczem..
Zanim ruszyliśmy się z miejsca Tom patrzył moje rany. Robił to z taką delikatnością, że jeszcze bardziej nie wierzyłam, że mógłby porwać kogokolwiek. Na szczęście stacja była dość blisko, a obok stacji stał Motel.
-ale mamy szczęście-powiedział Tom
-ja idę zarezerwować pokój a Ty idź spytaj się czy można to gdzieś jakieś auto kupić, wypożyczyć, byle się stąd zabrać jak najszybciej..-odpowiedział Tomowi
-no spoko-Tom skierował się na stację
-a Ty idziesz ze mną-pociągnął mnie za rękę w kierunku Motelu
-ale ja wolę iść z Tomem-odpowiedziałam stawiając opór
-Ale Ciebie nikt nie pyta o zdanie skarbie-Nathan jeszcze mocniej pociągnął mnie za rękę.Weszliśmy do budynku i poszliśmy do recepcji
-pokój 3-osobowy na jedną noc-rzucił cierpko w stronę recepcjonisty
Pracownik dziwnie na mnie spojrzał i podał klucze Nathanowi. Chłopak podał mi klucze mówiąc :
-idź, ja zaraz wrócę- wzięłam od niego klucze i skierowałam się w stronę pokoju. Otwarłam drzwi i zamknęłam się od środka. Zapaliłam światło. Zobaczyłam dwa łóżka,
a konkretnie jedno ogromne łóżko i jedno małe.
-świetnie...- szepnęłam sama do siebie
Ktoś pociągnął za klamkę ale drzwi nie otwarły się bo zamknęłam je na klucz od środka
-Sam otwieraj te drzwi-usłyszałam wkurzony głos Nathana
-nie-odpowiedziałam
-Sam nie wkurzaj mnie, otwieraj te drzwi!-Nathan zaczął ciągnąć za klamkę, troszkę się przestraszyłam, więc podeszłam i otwarłam
Chłopak wleciał do pokoju i złapał mnie za rękę
-jeszcze raz taki numer, a pożałujesz... jak widzisz Toma tutaj nie ma-wysyczał mi do ucha
Ciarki przeszły mi po plecach i przełknęłam głośno ślinę
-aż tak na Ciebie działam?-zaśmiał się Nathan
-idiota!-krzyknęłam i chwyciłam za klamkę drzwi, niestety chłopak przycisnął mnie do drzwi
-co powiedziałaś?!-tera zbył totalnie wkurzony
-nicc...-wydukałam spod ciała Nathana
-to powiedz tak jeszcze raz a pożałujesz, nie żartuję-wysyczał przez zaciśnięte zęby i wykręcił mi boleśnie rękę do tyłu
-ałaa! to boli, puszczaj!-krzyknęłam a pojedyncza łza spadła po moim policzku
Chłopak mnie puścił i poszedł się położyć na ogromne łóżko, a ja stałam przy drzwiach jak jakaś idiotka i masowałam obolałą rękę.
Nathan poklepał miejsce obok siebie na znak abym do niego podeszła.
-chyba śnisz-odpowiedziałam kładąc się na mniejszym łóżku
-hej skarbie.. chyba się mnie nie boisz?-zażartował
Toma nadal nie było, a ja zwinęłam się w kłębek i szybko zasnęłam.


--------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Rozdział I

Jechaliśmy dobre kilka godzin. Mężczyźni próbowali nawiązać ze mną jakąś rozmowę,
ale za każdym razem nie dawałam za wygraną i nie odzywałam się. Nienawidziłam ich,
choć nie wiedziałam kim tak naprawdę są.
-To jak księżniczko? Odezwiesz się w końcu?-zapytał mężczyzna siedzący na miejscu pasażera
Miałam już dość głupich pytań, docinek i nie miałam siły by dalej chować te
wszystkie nurtujące mnie pytania na temat tego całego porwania, więc wymamrotałam kilka słów:
-czego ode mnie chcecie?-
-no patrz! jednak masz głosik-zaśmiał się Tom
-Skarbie niczego od ciebie nie chcemy, potrzebujemy kasy, a ty nam ją dasz-pasażer obrócił się w moją stronę
-kiedy będzie jakiś postój?-zapytałam niecierpliwiąc się, każdy ma jakieś potrzeby
-oo Tom, księżniczka potrzebuje postoju-kolega kierowcy wyszczerzył zęby w kierunku Toma
-no to trzeba gdzieś przystanąć-kierowca klepnął w ramię kolegę i obaj się zaśmiali
Nienawidziłam tych ich uśmieszków i zaczepek w moją stronę. Są obrzydliwi. Każdy ich gest był
dla mnie poniżeniem. Po 10 minutach Tom zjechał na starą stację benzynową. Pasażer wyskoczył z auta aby otworzyć mi drzwi
-Proszę, księżniczka wysiada-wyszczerzył swoje idealnie białe zęby, otwierając mi drzwi
Wysiadłam i skierowałam się do budynku stacji słysząc za sobą kolejną poniżającą zaczepkę:
-Skarbie dasz radę sama? czy może Ci pomóc?-
Obróciłam się i spiorunowałam go wzrokiem na co on się tylko zaśmiał i dodał:
-tylko szybciutko, nie mamy zbyt wiele czasu!-
Weszłam do budynku. Po prawej stronie były toalety, weszłam do damskiej zamykając się na klucz.
-Sam myśl, Sam myśl! - mówiłam do siebie szukając w myślach jakiegoś planu ucieczki. Wyjrzałam przez nie za duże okienko.
"Oh genialnie! okienko na drugą stronę stacji benzynowej,
tam gdzie nie ma tego ich czarnego BMW, chyba się zmieszczę" - pomyślałam i otwarłam okno. Spokojnie przecisnęłam się
i stanęłam po drugiej stronie muru. Zaczęłam biec w kierunku autostrady, ale moje szczęście nie trwało zbyt długo.
Zanim dotarłam do autostrady ktoś chwycił mnie za rękę i wygiął mocno do tyłu
-a gdzie to się księżniczka wybiera co?-wysyczał mi do ucha kolega Tom-a
-Puszczaj bo zacznę krzyczeć!-warknęłam na co on tylko się wkurzył i przerzucił mnie przez bark
-oj Skarbie proszę bardzo, krzycz dowoli. Nikt Cię nie usłyszy, a już na pewno nie ten głuchy koleś ze stacji-powiedział śmiejąc się
Zostałam wsadzona spowrotem do samochodu. Tom usiadł za kierownicę, a jego kolega usiadł obok mnie.
-chętnie posiedzę sobie z Tobą-przytulił mnie do siebie, trzymał mnie w mocnym uścisku, więc nie miałam możliwości się wyswobodzić.
-puszczaj mnie! puszczaj!-wrzeszczałam na niego chcąc się wyswobodzić
-hej hej, spokojnie. Słodka jesteś jak się tak wkurzasz-puścił mnie z obięć, a ja od razu odsunęłam się od niego na drugi koniec samochodu.
-możecie mi powiedzieć co ja tu w ogóle robię?!-zapytałam patrząc za okno
-no już Ci mówiliśmy, że sobie siedzisz-zaśmiali się obaj
-kurde, dobrze wiesz, że nie oto mi chodzi idioto!-wykrzyczałam
-co ty powiedziałaś?!-wysyczał przez zęby i zbliżył się na tyle aby porządnie naruszyć moją przestrzeń osobistą
-Ej Nathan, spokojnie. Daj spokój, zostaw ją- Tom szybko zareagował, gdy jego kolega dosłownie przycisnął mnie do szyby
-słyszałeś co powiedziała? nazwała mnie idiotą Tom!-odpowiedział nadal przygniatając mnie do drzwi samochodu
Czułam jego oddech na mojej szyi, a w moich płucach brakowało tlenu i zaczęły stawać mi mroczki przed oczyma.
-Nath, przestań!-już teraz wykrzyczał kierowca
Momentalnie przed oczami zrobiło mi się ciemno a w uszach dudniły mi krzyki Toma. Opadłam bezsilnie w ramiona Nathana...


-------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Prolog

Obudził mnie okropny ból głowy. Uderzyłam w coś twardego.
Leniwie otworzyłam oczy i zorientowałam się, ze nie jestem w moim ciepłym łóżku,
ale leże z tyłu na kanapie odzianej w czarną skórę w jakimś samochodzie.
Z przodu znajdowała się kierowca i jego kolega.
Podniosłam się z bólem do pozycji siedzącej i pomasowałam obolałe ramiona.
Kolega kierowcy szybko zorientował się, że nie śpię.
-o! nasza księżniczka już wstała-zaśmiał się i popatrzył za siebie.
-co ja tutaj robię?!-powiedziałam sama do siebie ale chyba za głośno
bo kierowca zaraz mi odpowiedział:
-siedzisz. Jedziesz sobie z nami dalekoo dalekooo...-śmiał się razem z kolegą i
mrugnął do mnie we wstecznym lusterku. Zaczęłam okładać pięściami jednego z nich.
Oczywiście kierowcę zostawiłam w spokoju, bo jechał z dużą prędkością, a ja nadal
chciałam żyć.
-o kurde! Tom zatrzymaj się bo ona mnie tu zaraz zabije!-warknął chłopak do kierowcy.
Tom zjechał na pobocze, a chłopak przesiadł się do tyłu i znów szybko dołączyliśmy
do ruchu drogowego. Chłopak chwycił mocno moje nadgarstki
-uspokój się, bądź grzeczna bo inaczej pożałujesz!-powiedział wkurzony i przytulił
mnie mocno do siebie. Poddałam się. Nie miałam z nimi szans.
On mocno mnie trzymał a Tom śmiał się i spoglądał na mnie przez wsteczne lusterko.
Bałam się ich. Po krótkim czasie chłopak puścił mnie a ja szybko odsunęłam się od
niego na drugi koniec samochodu. Spojrzałam przez okno.
Zobaczyłam przed sobą autostradę. Nie wiem gdzie jestem, nie wiem jak to się stało,
że się tutaj znalazłam, nie wiem kim są ci ludzi ani dokąd mnie wywożą.
Kilka łez spłynęło mi po policzku.
Zostałam uprowadzona...



--------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba? Każdy komentarz jest dla mnie motywacją :)
A jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASK

Bohaterzy


           Samantha - szczęśliwa dziewczyna, ma wielu przyjaciół, ale zawsze czegoś jej brakowało. Po śmierci rodziców zamieszkała z bratem


           Nathan - porywacz Samanthy, chłopak z problemami, nie lubi, gdy ktoś się mu sprzeciwia. Chowa w sobie uczucia.


           Tom - drugi z porywaczy Samanthy, brat Nathana, jest bardziej wyrozumiały niż Nathan, stara się aby Sam nie czuła się źle.


                                           Rick - brat Samanthy, wpadł w porachunki z gangami